Kiedy przygotowywałam się do sesji
zdjęciowej dla mojego drugiego bloga, (Graciarnia Szarej Sowy) zaszły pewne
nieprzewidziane okoliczności. Do walizki w połowie zapełnionej koronkowymi
serwetkami wprowadzili się nieproszeni goście.
Trzy małe porcelanowe panny.
Ach jak tu przytulnie zawołała Gizela, moszcząc się w prawym rogu walizki.
Czy i dla mnie znajdzie się trochę
miejsca? zapytała Eugenia. I natychmiast zajęła cały środek. Eugenia jest od Promenade.
Kosztowała całe 5 złotych i wyglądała jak prosto z pudełka. Niestety nie miała
swojej oryginalnej podusi, podkradła więc różowe serducho królikowi.
Hej! Panny wynocha! Ta walizka nie jest
dla was! wrzasnęłam. Ale one nic, a nic sobie z tego nie robiły.
Słoneczko przygrzewało, a laluchy
wystawiały buzie do słońca.
Lotta i Gizela to porcelanki NN, żadnej
sygnatury. Obydwie w dobrym stanie i kompletnych ubrankach, które wystarczyło
uprać.
Niestety, kiedy chciałam umyć buzię
Lotty, szmatką z mydłem i wodą, cala malatura zeszła. Musiałam zrobić nowy makijaż.
Z Gizelą miałam więcej szczęścia,
makijaż był trwały.