Obserwatorzy

wtorek, 29 stycznia 2019

CZWORO DZIECI I ...



              Piękna historia tych lalek dobiegła końca w roku 1990, wraz z upadkiem muru berlińskiego.  Pisałam o nich już bardzo dawno tu: 

http://sowa58.blogspot.com/2013/06/miasto-lalek.html 

           Kogo ciekawi historia lalek Biggi może się skusi i zajrzy.  Ja chcę dziś przedstawić Mattis'a, będzie czasem nazywany Matyskiem. 


          Otóż miałam już trzy lalki Biggi : Klarę, Tiru i Asię. Teraz dołączył mały rudzielec i postanowiłam, że będzie chłopcem.


Matysek ma 30 cm i jest cały z miękkiego winylu , albo z twardej gumy. Ma rootowane rude włosy i niebieskie zamykane oczka. 


            Koleżanka mojej kuzynki robiła porządki i wszystkie lalki wystawiła do śmietnika. Kuzynka zdołała uratować Matyska, który się zapodział i nie powędrował ze wszystkimi. Może dlatego, że był najmniejszy? I znowu padły słowa, żebyś mi powiedziała wcześniej, to bym nie wyrzuciła. 


            Mattis przybył do mnie ubrany w ciuszki zrobione na drutach przez poprzednią właścicielkę.. Całe szczęście okazało się, że to anilana, nie wełna i ubranko po wypraniu nadal może laleczce służyć.



        
               Biggi to bardzo sympatyczne laleczki i nie zarzekam się, że czwórka wystarczy.  Raz jeszcze cała gromadka. 

 

czwartek, 24 stycznia 2019

Z JEDNEJ MISKI

              Dziś będzie bez lalek, ale za to o lalkowych sprawach. O miniaturowych talerzykach z porcelany.




         Kiedy zaczynałam z Maggie i jej światem, powstała na okiennym parapecie namiastka domku. Krok po kroku. A kiedy pojawił się stół, potrzeba było talerzy i pierwsze zrobiłam z masy papierowej i modeliny. Były krzywe i nie wszystkie wytrzymały próbę czasu. 



         Z wielką niechęcią w domku zagościły plastiki i w większości są do dziś. Choć starałam się zdobyć prawdziwe czyli z porcelany. Niestety z rozmiarem jest kłopot. Dopiero od niedawna Maggie posiada trochę porcelanowej zastawy.


               Przedstawiam Wam moje zdobycze, te dawniejsze i te z ostatnich tygodni.

            Te gabarytowo pasują bardziej do 18 calowych





          Te są właściwe dla lalek wielkości Barbie i Maggie




        W ostatnich dwóch tygodniach zdobyłam aż 4. Te większe z dziewczyną i zakochaną parą i dwa mniejsze z ptaszkiem i hiszpański z kwiatami. Zapłaciłam naprawdę niewiele, zważywszy, że na ebay'u jeden to koszt 5-10 euro + wysyłka. Wiwat Second Hand'y!

          A może ktoś z Was pochwali się swoją lalkową zastawą. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

niedziela, 20 stycznia 2019

JAK JEST ZIMA, TO MUSI BYĆ ZIMNO, NIE?




             Ostatni tydzień nie nastrajał do pisania postów. Obiecałam i Reginie, i Marzence, post z nowymi ciuszkami, to słowa muszę dotrzymać, nie? Choć zima i zimno. Dziś wyjrzało słońce i zaglądało do Baszty.


        No i Regina uparła się, że jest ciepło i Ken musi pójść z nią na spacer. Śniegu, co prawda jak na lekarstwo, ale nowe spodnie i sweterek trzeba pokazać światu.


                 Nie mogąc liczyć na uciechy sanny, Regina dostrzegła inne możliwości. Nisko rozgałęzione drzewo włoskiego orzecha. Jaki stamtąd musi być piękny widok Keniu!






              I jak tu takiej odmówić? Choćby przyszło spaść ze śliskiej gałęzi.







                Szczęściem okazało się, że naprawdę jest zimno i Regina postanowiła jednak wrócić do domu, po drodze zahaczając jednak o wieś. (tylna strona mojej świątecznej lampki).


              Marzenko, jeszcze raz serdecznie dziękuję. 
Inne cudne ciuszki Marzenki możecie zobaczyć w butiku Zuzi.           http://dlubaninylalkowe.blogspot.com/search?updated-max=2019-01-20T10:14:00%2B01:00&max-results=1

czwartek, 10 stycznia 2019

MOTYLA NOGA

             Wczoraj miałam dzień miłych niespodzianek. Dotarły do mnie dwie przesyłki. Dwa prezenty.
Pierwszy to wygrana w konkursie Agnieszki (stary_zgred) na limeryk.
                Laleczka Lottie z miejsca mnie oczarowała.


           Dziewczątko ma 18 cm. Pochodzi z Irlandii, z firmy Arklu. To Butterfly Protector. Uwielbia pomagać w ogrodzie i poznawać życie motyli. Zaznaczono, że to lalka - dziecko, dlatego nie ma makijażu, biżuterii, za to ma prześliczne butki - gumaczki, ciuszki,  lornetkę, siatkę na motyle (?), plansze cyklu rozwoju motyla i kartonowe motylki.
Zdj. promocyjne
            Jest zima, ale Maggie i na to zaradziła. Aby dobrze czuła się nowa mieszkanka Baszty, na dachu Maggie zamiast zwykłego ogrodu, zrobiła ogród zimowy z motylarnią dla Lottie. Dziewczynka bawiła się tam doskonale przez cały poranek. 



           Lottie dostała też powitalny prezent. Wiktoriańską  gablotkę z egzotycznymi motylami.




               Drugi prezent, był zupełnie niespodziewany. Marzenka (Dłubaniny lalkowe) zamiast kartki świątecznej z życzeniami przysłała mi to! Będzie osobny post, bo Regina nie podaruje sesji w nowych, zwłaszcza tak pięknych ciuszkach. :)



           Dziewczyny jesteście cudowne, nie wiem jak mam dziękować. I to nie tylko Agnieszce i Marzenie, ale wszystkim, które obdarowują mnie wspaniałymi prezentami i dowodami pamięci. Dziękuję serdecznie.



piątek, 4 stycznia 2019

ACH, TA ZIMA

"Ach ta zima,
przydała by się mi dziewczyna.
Herbatka, cytrus, miód, malina,
ech, na Hawajach chciałbym być."


      Podśpiewuje sobie Ken (wszak to Hawaiian Fun Ken), no bo co ma śpiewać, gdy za oknem biało.


          Jak to dziewczyny usłyszały zaraz postanowiły rozerwać smętnego kumpla i udowodnić, że zima wcale nie musi być do wzdychania. I wyciągnęły go na sanki.


         Śniegu można powiedzieć, po pas (lalki). A na saneczkach tak przyjemnie. Ciągnij Ken, ciągnij. 



              Klaudynka i Ken nie ubrali się zbyt ciepło. Ona nie znosi czapek, a Ken oczywiście zgrywał bohatera, na takie -2 , to sweter wystarczy.







            Najbardziej opatuliła się Donna. Płaszczyk wełniany z kapturkiem (zacny dar jednej z koleżanek) , szalik i kozaczki.



             Regińcia założyła kożuszek i futrzaną czapę.




                Trochę poszaleli na śniegu, ale szybko stwierdzili, że - 2  przy takim wietrze, to wcale nie tak ciepło.



        I wrócili do domu, aby grzać się przy kominku.



          Klaudynce to tak było zimno, że nawet kurtki w domu zdjąć nie chciała.