Obserwatorzy

poniedziałek, 21 marca 2022

PAN MALUŚKIEWICZ ... Z RODZINĄ

                  W 2017 r. przedstawiłam Wam małżeństwo Maluśkiewiczów. 


           Dziś mogę już przedstawić resztę rodziny, której nie byłoby bez przyjaciół. 🙂 W sobotę rano, zobaczyłam przez okno zieloną reklamówkę wiszącą na bramie. A w reklamówce znalazłam 


           Od razu domyśliłam się, że to moja koleżanka Hanka zrobiła mi kolejny prezent. Znajdujące się tam lale stały się pretekstem do odszukania rodzinki Maluskiewiczów. 

 

            Przybyłe laleczki to nikt inny tylko młodszy brat pana Maluskiewicza i córeczka rodzinki. To ona pierwsza została umyta i ubrana w nowa sukienkę.


                Cała rodzinka to angielskie laleczki do domku dla lalek z lat 60tych. Caroline's Home, Barton. Ciałka gumowe na drucie, główki zdejmowane. Niestety ubranka były przyklejone i nie do odratowania po za marynarkami. Klej na ciałkach dal się zmyć. A ciałka po rozebraniu wyglądały tak , upaskudzone klejem, ale przyjrzyjcie się dobrze. Hi, hi. Jaka szczegółowa anatomia. ;)


                Pani Maluśkiewiczowa dostała bieliznę.

 

                                   A także nową sukienkę. 


          Pan Maluśkiewicz dostał nowa koszulę śnieżnobiałą i krawat stary oraz oryginalną marynarkę, za to nowe spodnie. Jego oryginalne wyglądało tak, zobaczcie plamy . 


             Młody dostał jeansy i koszulkę w paski. Strój jednak sprawia, że panowie choć jednakowi, po za kolorem włosów, zdają się być w różnym wieku. 


             Rodzinka odnowiona, ma meble, teraz przydałby się domek. Mebelki są w skali 1:24, ale lalki trochę większe tak 1;17. Na zdjęciu porównanie z laką 1:12. 


              Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca 😉    

 Edit!  Jest zmiana w tekście, okazało się, że nie są niemieckie.

AB Barton Toys firma powstała w GB w 1945 r.  aby dać zatrudnienie zwalnianym z wojska żołnierzom. Produkowała domki dla lalek, ich wyposażenie oraz lalki.  Od 1976 r. zmieniono nazwę na Caroline's Home. W latach 80tych markę przejęła firma Lundby.

wtorek, 15 marca 2022

O TRADYCJACH PICIA HERBATY

            Bardzo lubię lalki pracujące, czyli tzw. użytkowe. Już o nich kiedyś pisałam. Od dawna marzyła mi się lalka - ocieplacz na dzbanek do herbaty. Nie wiem, kto i kiedy to wymyślił, ale wiem, że takie lalki modne były w czasach ZSRR. 

        Dlatego nie mogłam się oprzeć pokusie, kiedy na giełdzie zobaczyłam tę ślicznotkę.


        Trochę sfatygowana i przykurzona, ale w miarę czysta i włosy z idealną fryzurą. Jak widzicie była w pakiecie ze Skipper, ławeczką dla małej lalki i podniszczoną NRD owską kanapą 1:12. 

 Skipper pojedzie do Metki, ławeczkę zaanektowała  Leloo.


   Kanapa wymagała nieco więcej pracy. Zdjęcie przed i po.


 
             Kanapę dostała Pani Smith do swojego salonu. Jak widzicie, można wygodnie się rozsiąść i wypić herbatę.
       A teraz wracam do ocieplacza na dzbanek. Postanowiłam, że choć panna urodziła się w Leningradzie to będzie nosiła imię Oksana. W  związku z tym strój został nieco przystosowany do nowego imidżu.


           Róża trochę mi nie wyszła, ale z czasem zastąpię ją ładniejszą.






czwartek, 3 marca 2022

KĄCIK CZYTELNICZY

           Lubicie czytać? Po co ja pytam? Pewnie, że lubicie. Ja lubię ogromnie. Mam książki, do których lubię wracać, mimo, że wiem jak się kończą. 

             Mieszkańcy Baszty Szarej Sowy też lubią książki. Jeszcze na początku naszej znajomości Maggie poprosiła mnie o nie .


           Wtedy powstały  pierwsze książki, gazety i płyty.


 


         Potem powstawały pojedynczo, albo jak te, pod specjalne zamówienie.


 

        Kiedy Angela objęła w swoje posiadanie komnatę w wieży, zapragnęła zgromadzić różnorodny księgozbiór. Zrobiłam dla niej trochę książek.

 

     - Co? Taka mała półeczka? Chce bibliotekę, no powiedzmy biblioteczkę, choć jeden regał!

      Zamówienie jest w trakcie realizacji i księgozbiór się rozrasta.


 


        - Zobacz jak dużo -  powiedziałam. Ale Angela poukładała i wydawało się, że jest jeszcze więcej.


 






 

                 Ale, jak pookładała na półkach, wcale tak imponująco nie wyglądało.

 

   Choć włożyłyśmy i księgi magiczne i pamiętniki i albumy.


 


Album przyrodniczy ma w środku prawdziwe zdjęcia przyrody.

       Wygląda na to, że wydawnictwo musi nadal produkować książki ;) Przy okazji chcę powiedzieć, że na okładki zużywam tekturkę z opakowań po kosmetykach, lekach czy słodyczach. Taki mały recykling. Poznajecie coś?