Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą radzieckie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą radzieckie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 listopada 2017

JEDNOOCZKO CZUWASZ? JEDNOOCZKO ŚPISZ?




      „Pewna kobieta miała trzy córki, najstarszą nazwano Jednooczką, bo miała tylko jedno oko pośrodku czoła, średnia była Dwuoczka, bo pod względem oczu nie różniła się od innych ludzi, najmłodszą zaś zwano Trzyoczką, bo pomiędzy parą oczu miała jeszcze trzecie oko na czole.”
                                                                                                                           Grimm


      Szara Sowa dostała w prezencie trzy lalki, wszystkie miały po dwa oczka. Do czasu, aż wydarzyło się nieszczęście.

      Wszystkie trzy to ukochane przez Sowę staruszki, na pierwszy rzut oka (znów to oko) wszystkie na zdjęciu wyglądały jak Krawalki vel Pomocnice. Wszystkie trzy wygrzebano w SH (co by bez tej instytucji zrobili miłośnicy starych lalek?) i wszystkie były okropaśnie potrzebujące SPA.

       Dwie z nich ze SPA wyszło czyściutkie i odmłodzone, trzeciej, najmniejszej przytrafiło się coś strasznego. Tęczówka oczka odkleiła się i wypadła, a że była malutka sitko w wannie jej nie zatrzymało, i biedna tęczówka popłynęła het do morza. I tak narodziła się Jednnoczka.



      Jednooczka okazała się nie być Krawalką, ale wszystko wskazuje na to, że pochodzi z ZSRR.  Ma charakterystyczne dla tych lalek plastykowe  rzęsy i włosy swoistego gatunku. 


      Niestety nie ma sygnatury. Ma plastykowy korpus i nogi, ale rączki i buzię ma z gumy. Dostała na imię Żenia. Ofiarodawczyni uszyła Żeni sukienkę, fartuszek, a nawet buciki i opaskę na włosy.



      Teraz Żenia czeka na przeszczep tęczówki, bo mamy nadzieję znaleźć jakieś pasujące oczka. 



      Pozostałe panny opiszę w następnym poście.

P.S. Odkryłam pochodzenie Żeni. Fabryka "Łucz" w Jarosławiu

środa, 28 czerwca 2017

NA SZEROKIEJ UKRAINIE


       Gdzie Kozacki żyje lud...
       Ba, żebym to ja była pewna, że tam przyszła na świat Ksenia. Bo Ksenia pozbawiona jest paszportu (czyt. metki) i nie ma też sygnatury fabryki. Ma za to pienny ukraiński strój. To znaczy miała. O taki. Ksenia swoje lata ma, strój był brudny. To ja nieszczęsna wpadłam na pomysł, żeby wyprać.


      Okazało się, że wzory na koszuli nie były nadrukowane, tylko namalowane. Po zamoczeniu zaczęły się zwyczajnie rozpływać. A żeby nie było za wesoło, także farbować białą koszulę na różowo. Nic nie pomogło, ani Vanish, ani kwasek cytrynowy. Koszula została różowa ze śladami po wzorach.


      Ksenia ma też fartuch, korale i wianuszek. Butki są wmoldowane. Laleczka mierzy coś około25 cm. Zrobiona jest z twardego plastyku. Ma peruczkę z czarnym warkoczem. 


      Oczka malowane. Ruchome ręce i nogi na gumkach, głowa odlana razem z korpusem. 



      Ksenia to moja trzecia radziecka lalka, nie licząc Matrioszek, Waniek-wstaniek i lalek na kartonowej tubie.


      Przy okazji poszukiwań na Dollplanet mojej Kseni, znalazłam pozostałe, bo też nie mają sygnatur. 

 
      Ostatnio prezentowana Dasza to Irina z Doniecka, a Marusia od Ewy to lalka z Moskwy, z fabryki im. 8 Marca. Kseni niestety nie znalazłam. 

 

środa, 14 października 2015

ANNA KARENINA





         Obiecałam wrzucić zdjęcia Marusi, a tu ruter mi padł. Przez trzy dni nie mogłam wyczaić co jest grane, a Internetu nie miałam i już.  Dziś zaczęłam grzebać przy sieci Lan i podkusiło, żeby kabel od Internetu przełączyć bezpośrednio do kompa. I co? Działa. Guła jestem i tyle, powinnam zrobić to od samego początku. Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że z informatyki jestem dwadzieścia lat za ... przedszkolakami.


         A oto Marusia w roli Anny Kareniny. (No dobrze, nie rzuciła się pod Orient Express, ale nie miałam neta, żeby ściągnąć zdjęcie Kolei Transsyberyjskiej)


         Dwa dni temu mrozik skosił mi cały ogród i pokrył szronem trawę, liście, a nawet iglaki. Taki przedsmak zimy. Marusię odziałam w ciuch porcelanki. Taka mała zamiana.


         Jako, że dziewczyna do mrozów przyzwyczajona, cierpliwie i z uśmiechem pozowała w tej zmrożonej scenerii.

piątek, 9 października 2015

POZDROWIENIA Z ROSJI




         Nie będzie o Jamesie Bondzie, ani też o nowej podróży Maggie. Będzie o moich radzieckich lalkach, z zwłaszcza o jednej.


Ale zanim do niej dojdę, to chcę powiedzieć, że wzbogaciłam się o kilka Matrioszek. Tak jakoś pechowo się składało, że trafiały mi się pojedyncze. Ta duża i ta z poziomkami.


         Dopiero niedawno zdobyłam zieloną w komplecie – pięć sztuk. Tym razem całe.


Aż tu dziś, całkiem niespodziewanie, trafiła mi się Wańka Wstańka. Lakę pamiętałam z wczesnej młodości, ale takiej nie miałam. Posiadała Wańkę koleżanka, która miała rodzinkę w ZSRR.  Dziś podobne produkują jakieś firmy w Polsce, ale moja jest oryginalna. Niestety lalkę kupiłam w dwóch częściach. Sprzedawczyni była zbulwersowana, bo gdy wczoraj wykładała towar, to Wańka była w całości. Widać jakieś miłe dzieciątko się do niej dobrało.


Przytargałam do domu owo nieszczęście. Nie tylko połamane, ale i porysowane.


Skleiłam, niebieskie rysy szczęściem nie były wykonane markerem i dały się wyszorować. Niestety powierzchnia się trochę zmatowiła. Lalka wykonana jest z celuloidu.

                 

Moja Wańka została wyprodukowana w Fabryce mas plastycznych"Płastmass" w Kotowsku, okręg Tombowski. O czym świadczy sygnatura i kosztowała 2 ruble 35 kopiejek. 

O Wańkach Wstańkach ciekawie napisała Iwona Vinnik na swoim blogu


         Bardzo się cieszę ilekroć udaje mi się upolować lalkowy kawałek historii. ZSRR nie ma, a Wańka została.