Zdarzył
się kolejny cud. Mój M kupił mi lalkę. Niby lalki nic go nie
obchodzą, i zaznaczył, że nie chce ich widzieć poza wyznaczonymi
pomieszczeniami. A tu naraz przychodzi do mnie na giełdzie (łazimy,
każde osobno) i mówi jest lalka, której chyba nie masz. Prowadzi
mnie do stoiska, a potem płaci za lalkę.
I
znowu mogę odhaczyć jedną lalkę z wishlisty.
Radziecka
lalka chodząca z lat 70tych. Wielka , 70 cm. Wygląda jak półtora
nieszczęścia.
Dłonie
i stopy otrzymały tonę lakieru na paznokcie. Lakierem też
usmarowana jest buzia. Wygląda to tak jak małe dziewczynki
szminkują usta. Lakier jest jasnoróżowy, na paznokciach +
niebieski brokat. Włosy brudne, posklejane, przewiązane jakąś
szmatą imitującą opaskę.
Ubrana
wielowarstwowo. Na wierzchu brudny dziecięcy kombinezon i skarpetki
.
Pod
spodem dziurawe , elastyczne rajstopki, za to na bank z epoki.
Kolorowe, bawełniane majteczki.
I ma chyba oryginalną kombinezkę z
różowego sztucznego jedwabiu, obszytą sztuczną koronką. Pamiętam
taką bieliznę z dzieciństwa, sama nosiłam majteczki i haleczki z
takiej materii. A propos , które dziecko wie co to jest halka?
Lalka
miała także luźną gumkę mocującą ręce. I niedziałający
piszczek.
Najpierw
rozebrałam to nieszczęście i porządnie wyszorowałam.
Usunęłam
lakier przy pomocy bezacetonowego zmywacza. Włosy umyłam szamponem
i nałożyłam tonę odżywki. Ku mojemu zadowoleniu ślicznie się
umyły, są lśniące, puszyste, choć rzadko rootowane.
Pannę
nazwałam Dasza. To rosyjskie zdrobnienie od Daria. Chyba jedna z
bohaterek Wiśniowego sadu, tak miała na imię.
Dasza
po naprawie rączek chodzi nieco niezdarnie, ale widać, że aparat
ruchu jest w porządku.
Daszeńka
jest strasznie sztywna, trudno się ją ubiera. Plastyk jest bardzo
twardy, z takim woskowym połyskiem. Ma śliczne, zamykane,
niebieskie oczka z plastykowymi rzęsami.
Ubrałam
ją w białą sukienkę w niebieskie paseczki. Butki dostała
czerwone, bo akurat takie miałam pod ręką. Muszę rozejrzeć się
za inna sukienką, albo bardziej pasującymi butkami. Stopy ma duże,
to chyba większego kłopotu nie będzie.
Bardzo
się z niej cieszę. Kiedyś zazdrościłam koleżance, która miała
rodzinę w ZSRR i właśnie taka lalkę.
Życzę
wszystkim pięknego weekendu, a tym co „chodzą do szkoły”
wspaniałych wakacji.
bawiłam się RAZ w życiu jako dziecko
OdpowiedzUsuńtaką lalindą - rozmiar do dzisiaj mnie
przeraża - choć możliwość prowadzenia
za rękę na spacer panienki był fajny!
gratuluję Domyślnego M.!!!
No właśnie, za rękę. A moją trzeba trzymać w pasie. Chyba niezbyt dobrze ją naprawiłam, ale nie miałam pojęcia, jak to powinno wyglądać. :)
UsuńAle masz rarytas. Super.
OdpowiedzUsuńDoprowadziłaś ją do świetnego stanu, wygląda na zadbaną.
Ślicznie się domyła. Plastyk trochę jest porysowany, ale ogólnie bez ubytków.
UsuńOooo, miałysmy podobną z siostrą przez krótki czas. To, że chodziła za rękę było super :D
OdpowiedzUsuńJa nie miałam, ani moja córka ( bo lalki były produkowane długo). Lalkę miała siostrzenica, ale jak wyrosła, oddała do przedszkola. Nikt nie przypuszczał, że będę zbierała lalki. :)
UsuńMoże i sztywna, ale wygląda na bardzo wyluzowaną, jak już jest po Twoich zabiegach:) Fajna i do tego wypatrzona przez Męża! Mój by raczej wydłubał sobie oczy, niż wyszukał mi lalkę:D
OdpowiedzUsuńBuziaki:))
Oj coś mi się zdaje, że ten luz, to niezbyt umiejętna naprawa. Ściskam. :)
UsuńO kurczę!Miałam taką lalkę,jako dziecko.Fajne było to,że chodziła.Ubierałam ją w ciuszki po młodszej siostrze.
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda po zabiegach kosmetyczno-fryzjerskich.
Pozdrowienia.
Ten rozmiar jest fajny, bo można ubierać w dziecięce ciuszki. Już się szykuję nakupować jej trochę garderoby. :)
UsuńBardzo ją odmieniło Twoje SPA! Przedtem wyglądała na łobuziaka a teraz na szykowną dziewuszkę! Piękne ma te oczka i włoski i śliczną podarowałaś jej sukieneczkę!
OdpowiedzUsuńMasz fajnego M :-)
Ba nie tylko na łobuziaka, ale na brudasa. teraz to grzeczna panienka. "Nie rusz, bo pobrudzisz". ;)
UsuńŚliczna dziewczynka i piękny prezent od Pana M :) Panowie mają niewątpliwie swoje chwile :))
OdpowiedzUsuńPo spa prezentuje się fantastycznie :)
Jako mała dziewczynka strasznie zazdrościłam koleżance takiej lali :/
Ja też zazdrościłam, ale niezbyt wypadało głośno o tym mówić w piątej klasie. :)
Usuń... a to Cię małżonek zaskoczył :)))
OdpowiedzUsuńTo już trzecia taka jego "wpadka" ;)
UsuńTaki mąż to skarb .Lalka jest śliczna ,sukienka dodaje jej blasku
OdpowiedzUsuńCzasem ma przebłyski i mnie zaskakuje. :)
UsuńZrobiłaś z Daszeńki cudeńko. W tej bielutkiej sukieneczce wygląda jak nówka. Pamiętam te lalki z moich dziecięcych lat. Ja nie miałam ale koleżanki na podwórku tak. Woziłyśmy swoje lalki w wózkach. Ja miałam spacerówkę i głęboki, składany wózek. Ech...powróciły wspomnienia. I choć wolałam samochody, rower i piłkę, nie zapomnę chwil z chodzącymi lalkami.
OdpowiedzUsuńCieszę się z niej, bo to także wspomnienie dzieciństwa, może nieco późniejszego, ale jednak. :)
UsuńWłosy tych lalek były całkiem przyjemne po myciu, szkoda, że ta ma krótkie, ale i tak gratuluję, zwłaszcza postawy męża :)
OdpowiedzUsuńOglądałam sobie lalki na Dollplanet i odkryłam, że Moja to chyba Irina z Doniecka. Były też inne z rożnymi włosami i długimi też.
UsuńW domu mojej babci jest tego typu lalka :) babcia bardzo chwali jej trwałość i wykonanie :) piękna, jak widać mężczyźni potrafią zaskakiwać !
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że zrobiona solidnie. :)
Usuńtylko, ktoś kto kocha lalki umie w takiej "biduli" dostrzec potencjał. Mąż sie spisał na medal! pewnie na całusa zasłuzył i na wspzniałe danie obiadowe
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że tak. :)
UsuńCudeńko !! Muszę pokazać wreszcie swoją :) To cud podwójny :) Mój Mąż naprawia moje lalki i chwała mu za to ale żadnej by mi na bazarku nie pokazał :(
OdpowiedzUsuńPamiętam te duże lalki. Jak byłam mała to chciałam taką mieć. :)
OdpowiedzUsuń