Nareszcie! Długo to trwało, ale mogę powiedzieć, że Justynka Kwidzynianka wreszcie gotowa. Ma warkocze tak jak chciałam, co prawda blond, ale są. Perukę dostałam w prezencie od Sylwii Wójcik, ale była to peruka dziecięca. Czekała do odpowiedniej pogody, żeby ją suszyć na dworze.
Justynka dostała niemowlęcą sukienkę rozmiar 56 i niemowlęce buciki. Za to kokardy są prawdziwe z PRLu , szyfonowe. Zazdrościłam takich koleżankom, bo przeważnie miałam krótkie fryzurki.
Teraz marzy mi się młodsza koleżanka Justynki, ta z lat 70tych. Ale cieszę się, że mam choć jedną Kwidzyniankę.
Przypomnę na koniec metamorfozy Justysi.
De nuevo una niña recuperada, preciosa. Feliz de semana
OdpowiedzUsuńFeliz de semana :)
UsuńTereniu, panna Kwidzynianka wygląda rewelacyjnie. Wszystko dopracowane w najmniejszych szczegółach. Ile pracy musiałaś w odnowę lalki włożyć? Bardzo dużo, ale efekt jest powalający.
OdpowiedzUsuńTen efekt to na zdjęciu. To moja pierwsza przeróbka peruki. W dodatku musiałam podklejać. Włosy z tych nierozczesywalnych.To był prawdziwy horror.
UsuńGratuluję <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJestem pod wielkim wrażeniem, jak zawsze :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo ładne warkocze. Pasują jej. :)
OdpowiedzUsuńw sumie fajnie, kiedy lalka ma taki rozmiar, że ludzkie ciuszki na nią pasują :) Ja nosiłam kokardy. Więcej ich było niż moich włosów :D
OdpowiedzUsuń