Obserwatorzy

niedziela, 5 maja 2019

ZŁOTO BAŁTYKU

          
            Kto będąc nad morzem nie marzył o takim znalezisku? O dużym kawałku bursztynu, koloru płynnego miodu.  Od dziecka będąc nad morzem pierwsze swoje kroku kieruję na poszukiwanie skarbu. A w tym roku wprost doczekać się nie mogłam wyprawy nad morze. Ale jak to bywa, im bardziej czegoś chcesz, tym bardziej piętrzą się przeszkody. 3 maja deszcz, wiatr i zimno. W sobotę nie wytrzymałam. A niech tam będzie zimno( ubiorę zimowe ciuchy), a niech tam wieje (to będzie więcej bursztynów), byle nie padało. Tym bardziej, że miałam jednego sprzymierzeńca, który bardzo chciał się na te bursztyny wybrać, może bardziej niż ja. :)

        
           Ken z 2007 r., o którym ciut wspominałam, ale własnego posta nie miał. Przybył do mnie jakiś czas temu. Ze względu na to, że był drugi i ma taką młodzieńczą buzię został nazwany Juniorem. Ken Hawaian Fun wygląda przy nim jak ojciec.  Tak więc Junior bardzo się na te bursztyny napalił przygotował sobie kaszorek (podbierak) do łowienia bursztynów i plecak do którego chciał te ogromne kawały ładować.


     Spodnie odpowiednio krótkie do brodzenia w wodzie.


 
          Całe szczęście lalki zimna nie czują, bo ja miałam strój zimowy, łącznie z butami i czapką. Przydały się mimo świecącego nad morzem słońca. 



          Junior od razu wziął się do pracy i zagarniał kaszorkiem bursztyny wraz ze śmieciami, wyrzucał na brzeg i wybierał skarby.


                                   Pół kaszorka nazbierał.



           A tak na prawdę to było tego na przysłowiowe lekarstwo czyli łyżeczka od herbaty. Tu w lalkowym kubeczku.



   
            Kawałki były różnej wielkości. Od łebka od szpilki aż do wielkości paznokcia. Te Junior prezentuje na swojej dłoni.


         Podzieliliśmy je na sześć frakcji, najwięcej było tych najmniejszych.


          Junior postanowił przerobić jeden na naszyjnik dla ukochanej Klaudynki. 



    Ona obiecała nigdy nie rozstawać się z tym naszyjnikiem.


       Byliśmy nad morzem niecałe dwie godzinki, bo zerwał się wiatr i przygnał ciemne chmury. 



Trzeba było wracać. Na koniec fotka portu rybackiego w Kątach Rybackich.


                    A jak Wam się udał majowy weekend?


28 komentarzy:

  1. Wspaniała wyprawa i bardzo udana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Juniora na pewno. Prezent dla ukochanej, w dodatku prawdziwy jantar :)

      Usuń
  2. dla juniora to kosmiczne okazy!!!

    o kilku dniach nad morzem marzę
    już od wieeelu lat - zaraz po
    powrocie znad... polskiego morza ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat majówka na spokojnie w domu. Ale przed majówką troszkę poszaleliśmy z wycieczkami.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bym nawet nie narzekała, że w domu, gdyby nie pogoda. Ale ciężko siedzieć w ogrodzie jak zimno i wiatr głowę urywa ;)

      Usuń
  4. Zazdroszczę takiego wypadu nad morze :D
    Świetne fotki i super zdobyte jantary przez Juniora :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mi wypad dwie godziny, a mnie się marzyło przynajmniej cały dzień, no i bursztynów więcej :)

      Usuń
  5. Całe szczęście, że w skali lalkowej te bursztyny są wielkości śliwki co najmniej :) Jaki największy bursztyn udało Ci się znaleźć Szara Sowo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj, czy w ogóle? W ogóle to chyba 2,5 x 1,5 cm. Nie jest to imponujące znalezisko. ;)

      Usuń
    2. Toni tak większy, niż ja kiedykolwiek znalazłam 😁

      Usuń
  6. Cudny bursztyn, gratuluje znaleziska <3 Ja nigdy niczego nie znalazlam ale bylam tez tylko dwa razy nad polskim morzem jako dziecko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To koniecznie musisz nadrobić stratę. Nasze morze jest piękne i ma bardzo zróżnicowane brzegi. Od płaskich piaszczystych wydm, do wysokich klifów np. w Gdyni. A na bursztyny polecam Mierzeję Wiślaną, albo Wyspę Sobieszewską :)

      Usuń
  7. Może ze 3 x w życiu, miałam aż tak nieudaną majówkę... Na szczęście tym razem nikt nie umarł, tylko pogoda i plany wzięły w łeb, a do tego zepsuło się dvd.
    Za to ogromnie ciepło wspominam własne połowy bursztynu i szkiełek wyszlifowanych przez fale w latach przedszkolno-zerówkowych. Doroczne łupy zapewne leżą po dziś dzień w jakimś puzdereczku. Później już nigdy nie pojechałam nad polskie morze, choć zwiedziłam kawał świata.
    Ale może jeszcze się uda :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie powinnaś. Ale ty przecież często Kurpie odwiedzałaś. Nie wybierałaś się tam na poszukiwania? Na kurpiach znajdują się chyba największe "lądowe" pokłady bursztynu i są chyba też gdzieś w lubelskim. Ja miałam kiedyś w domu duży bursztyn znaleziony przez mojego wujka w polu, w miejscowości niedaleko Tczewa. Ale potem jakoś nam zaginął. Miał około 6 cm., pewnie mój ojciec sprzedał.

      Usuń
  8. U mnie weekend jeszcze trwa, bo tu inaczej mają :) Pogoda taka sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie dziś słońce i prawie bezwietrznie, jak zwykle kiedy już po wolnym i M poszedł do pracy. :(

      Usuń
  9. Junior skarbów nazbierał, że ho ho!
    Super spacer, nawet przy niesprzyjających warunkach pogodowych.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W te dwie godzinki bardziej się zrelaksowałam niż siedząc w domu i nic nie robiąc czyli tzw. odpoczywając ;)

      Usuń
  10. Ależ skarbów a skarbów. :)
    Nad polskim morzem byłam kilka razy, ale najbardziej podobało mi się... w grudniu. Cisza, spokój, puste (i czyste) plaże, nieprawdopodobny kolor wody. :)
    U mnie majówka była deszczowa i ponura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kocham morze o każdej porze roku. Może nawet latem najmniej, bo nie lubię tłumów, hałasu i dowcipów typu ochlapywanie wodą. Uwielbiam patrzeć na morze podczas sztormu, tylko, że wtedy wiatr jest tak silny, aż trudno długo wytrzymać. :)

      Usuń
  11. Zbiór w barbiowej skali całkiem bogaty:) no i Junior zaplusował u swojej wybranki. Ja też uwielbiam morze, szczególnie we wrześniu - jeszcze ciepło i słonecznie, ale plaże już pustawe.
    Tasha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We wrześniu to jeszcze sezon, studenci ciągle na wakacjach, a i emerytów mnogo. Czasem gdy październik dopisze, to dopiero można odpocząć od tłumów. Ja lubię czas jesiennych sztormów i wiosnę. No i te mało uczęszczane plaże np. Przebrno. :)

      Usuń
  12. U mnie też było zimno ale... dzięki temu umyłam kilka zapyziałych lalek :).

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój długi weekend był przeplatany pracą...handel ma swoje prawa. Pewnie, że lepiej byłoby z fajną, ciepłą i słoneczną pogodą, no cóż, trzeba jeszcze poczekać :-)
    Za to Twoja sesja ze zbieraniem bursztynów udała Ci się znakomicie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Olu! Ja to już mam wieczysty weekend, nie ma jak emerytura ;)

      Usuń
  14. Ale Junior miał dobrze. I ile bursztynów znalazł! Uwielbiam bursztyny.

    OdpowiedzUsuń