Szalona miniaturyzacja od dawna owładnęła ludźmi. Przybywa
nam wszystkiego, tylko nie miejsca. A skoro planety nie da się rozciągnąć,
trzeba zmniejszyć, co się da.
My lalkozbieraczki, wiemy jak to jest z tą rozciągliwością
naszych mieszkań, pokoi , czy szaf. Chyba dlatego Mattel w pewnym momencie
wyszedł na przeciw potrzebom miniaturyzacji i zaczął wypuszczać serie lalek
mini. W tym Barbie mini B.
Te trzy panienki znalazłam na bazarze u zaprzyjaźnionego już
„Dziadka”, którego jestem stałą klientką.
Sporo się naszukałam, żeby zdobyć jakiekolwiek wiadomości o
tych maleństwach, mają zaledwie 2 i 3/8 cala. Niestety wiadomości najczęściej
są sprzeczne, kiedy dotyczą okresu ich produkowania. Moje na główce mają rok 2004, a na plecach
2004 lub 2008.
Doszperałam się, że były serie „Peek a boo”, w których
laleczki miały swoje imiona i skromniejsze „Barbie mini B”, mające tylko
numery. Obie serie składały się z mini laleczki oraz akcesoriów i uchwytu, bądź
pojemnika w formie: pierścionka, breloka, medalionu itp.
Moje to Mini B.
I tak ruda to nr 501, miała na wyposażeniu misia. Była pierścionkiem.
Różowo włosa nr 509 , również montowana na pierścionku, obie mają dziurę w plecach na bolec.
I brązowo włosa nr 514 , fioletowa księżniczka – breloczek. Ma w koronie zaczep.
Lalki produkowano przez pewien czas i potem nagle wycofano,
także ze sklepów. Dlaczego? Może problem tkwił właśnie w miniaturyzacji, lalki
były wyposażone w maleńkie akcesoria, łatwe do połknięcia przez dziecko. W
niektórych sklepach wysyłkowych znalazłam ostrzeżenia, że nie nadają się dla
dzieci poniżej 8!, tak 8 roku życia.
Dwie z panienek znalazły już nowe domy. Różowa trafiła do
młodszej wnuczki, miłośniczki różowego koloru, lalek Playmobile i Polly Pocket.
Brązowo włosa pojedzie do Metki.
U mnie zostaje oczywiście rudzielec.
Muszę się pochwalić, że obok laleczek trafiły do mnie z tego
samego źródła fajne drobiazgi. W tym torebki i buty dla MH ( półtorej pary;)),
buty dla Barbie dwie pary ślicznych szpilek, które nie są wykonane z plastyku
tylko z gumy.
panienki przeurocze - mam gdzieś
OdpowiedzUsuńw szpargałach jedną pierścionkową :)
domki to świetny element sesji!!!
Byłam zszokowana, że było tyle modeli i miały całe wyposażenie. Domki to prezent od M. Zupełnie spontaniczny.
UsuńJakie maleństwa! :) Nawet nie wiedziałam, że takie cuda były od Mattela. :D
OdpowiedzUsuńTeż je zobaczyłam pierwszy raz i byłam zszokowana, że mają sygnaturę Mattela.
UsuńPiękny jest ten mini świat:))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam serdecznie. :)
UsuńCalkiem fajne :) Szkoda tylko ze to bardziej figurki a nie lalki . Lubie jak sie ruszaja a sztywne juz tak mnie mniej pociagaja ;)
OdpowiedzUsuńRóżowa i fioletowa mogą usiąść. Tylko ruda jest całkiem sztywna.
UsuńUrocze dziewuszki!
OdpowiedzUsuńGłówki są bardzo ładne, gorzej z resztą, zwłaszcza nogi są nieciekawe.
OdpowiedzUsuń... a już myślałam, że masz przedszkole :P
OdpowiedzUsuńOj mam, sama nie wiem kiedy mi się uzbierało. Nawet czasem nie wiem , co mam. Wczoraj wnuczka mnie oświeciła, że mam nową Blajtę od Petszopów, bo nie miałam pojęcia, co to za maluch. Szczerze przyznają, że stare były o niebo ładniejsze. Pozdrowionka. :)
UsuńAle fajne laleczki! :)
OdpowiedzUsuń