Za dwie godziny
Z tej okazji chciałam Wam zaprezentować jedno z moich niesamowitych, lakowych opowiadań.
NA STRYCHU
kolaż |
Przez dziurę w dachu sączył się deszcz. Kropla po kropli,
jak nuty ze starej pozytywki. Spływał ciemnymi zaciekami po nierównej ,
odrapanej ścianie, malując fantastyczne wzory na zszarzałym tynku. Rozmazywał
osiadły od wielu lat kurz. Przez tę samą dziurę wpadała na strych szara
poświata, ledwie roztrącając mrok.
Wiatr
chwiał festonami okurzonych pajęczyn wprawiając je w niesamowity ruch.
Z połamanego manekina smętnie zwisały resztki łachmanu,
jakby ku większej drwinie powiewającego resztami piór i koronek. Zdawało się
chwilami, że manekin zacznie jakiś niesamowity
taniec wśród rozrzuconych sprzętów.
Fotel
prawie obdarty ze świetnej niegdyś
tapicerki, stał tuż przy kominie. Jakby opierając się plecami o odrapany mur. Z
wnętrza strzępów tkaniny świeciły się w
mroku oczy.
Duże,
wypukłe i lśniące. Martwe oczy. Zdawało się , że pilnie czegoś wypatrują w
przeciwległym kącie strychu. Czegoś, co mogłoby przywrócić im życie.
zdj. z sieci |
Oczy
należały do lalki. I tylko one przykuwały spojrzenie. Lalka miała porcelanową,
bladą twarz, pękniętą na pół. Łuki brwiowe naklejone z wyliniałego futerka robiły makabryczne wrażenie . Resztki peruki,
zjedzonej przez mole smętnie zwisały z czubka głowy. Z krwawoczerwonych ust
wystawały ząbki. Suknia przypominała łachman zwisający z manekina. Dłonie z okaleczonymi paluszkami, jeszcze
dzierżyły kikut koronkowej parasolki. Jedna noga obuta była w skórzany
bucik, druga ułamana powyżej stopy..
kolaż |
Mogłaby
nazywać się Nędza, ale przecież nosiła dumne imię Rozamunda. W czasach swojej
świetności zasiadała w salonach, na specjalnie dla niej przeznaczonym fotelu.
Otoczona podziwem, zachwytem i miłością.
zdj. bebesbysayori |
Ile lat
leżała tu porzucona przez swoją ostatnią właścicielkę? Kto tak nielitościwie
obszedł się z porcelanową pięknością? Szklane oczy błyszczały w blasku
księżyca, zdając się zadawać nieme pytanie.
Ciche chrobotanie
myszy wdarło się w jednostajny stukot
deszczu. Małe szare stworzonko zwinnie wspięło się po połamanej nodze fotela
wprost na suknię lalki. Mysz wdrapała się po postrzępionych koronkach i usiadła
lalce na ramieniu. Wtedy nastąpiła
katastrofa. Z belki, jak bezszelestny duch, spłynęła wielka szara sowa. Chybiła
o włos. Zamiast w gryzonia, wczepiła swe
ostre szpony w ramię lalki. Ptak natychmiast zrozumiał swój błąd i puścił
zdobycz. Upadła bezwładnie na podłogę. Pęknięcie głowy powiększyło się i
przybyły dwa nowe. Jednak nie rozpadła
się ona na kawałki. Wszystko trzymała mocno przyklejona peruka.
Rozamunda leżała
teraz w pyle z rozrzuconymi rękami i nogami, twarzą ku górze. I znowu w dziurze
dachu pojawił się księżyc, oświetlając jej oczy. Miało się wrażenie , że mimo
tej martwoty, lalka jest żywą istotą. Oczy mrugały, spowodował to wstrząs
upadku, jednak sprawiały niesamowite wrażenie.. Zdawało się też, że oddycha.
Wzburzone koronki unosiły się lekko i opadały. Czy aby na pewno? Czy to wiatr
kołysał postrzępiony materiał ? Czy przeciąg może poruszyć ciężką, porcelanowa
dłonią? Chmura znowu zakryła księżyc.
W mroku
wypełniającym przestrzeń rozległ się odgłos drobnych kroków. Słychać w nich
było wyraźne utykanie. Kroki oddalały się od komina i dążyły ku drzwiom. Potem jeszcze wyraźniej
słychać je było na schodach.
zdj. z sieci |
I znowu
dziurę dachu zalało księżycowe światło. Podłoga przed fotelem była pusta, tylko
w kurzu posadzki widniały pojedyncze ślady małej stopy obok jednolitej linii.
W sypialni
na dole słychać było niezwyczajny o tej porze ruch. Ktoś biegał, krzyczał, a
potem szlochał. Na schodach prowadzących
na strych znowu słychać było drobne utykanie.
Rozamunda
ciężko opierała się na połamanej parasolce. Potem wspięła się na swój fotel i
zamarła w bezruchu. Chmura przysłoniła księżyc i szklane oczy zgasły. Już tylko
mrok wypełniał strych i słychać było stukot kropel o potłuczone dachówki. Znowu
padał deszcz.
ha! księżycowa moc dosięga i lalek!!!
OdpowiedzUsuń
UsuńZwłaszcza : )
(dlatego niektórych plastików
Usuńnie zapraszam i nie zaproszę)
No, kochana, niezłe opowiadanie...
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńNormalnie ciarki mi po plecach przeleciały :)
OdpowiedzUsuńPoproszę zdecydowanie więcej podobnej lektury :)
Kiedy inne są długie i trudno je będzie zmieścić. No nie wszystkie są o lalkach.
UsuńTwoje mroczne opowiadanie tylko pogłębiło mój lęk przed strychami i piwnicami... Pięknie napisane, bardzo poetyckim językiem :-)
OdpowiedzUsuńAniu teraz w piwnicach i na strychach (przynajmniej u mnie) jest światło elektryczne i cały czar pryska.
UsuńTy to masz pomysły :D
OdpowiedzUsuńJakoś tak samo przychodzi.
UsuńŚwietne opowiadanie:))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Reniu. Pozdrawiam.
UsuńKlimatyczny horrorek. Moje lalki już zacierają ręce, w razie gdybym o nich zapomniała. :)
OdpowiedzUsuńOj nie warto zadzierać z lalkami. ;)
UsuńWspaniała historia, naprawdę cieszył się historia. Pięknie napisane! Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńA great story, I really enjoyed the story. Beautifully written! Best regards :-)
Thank You for visite and thet nice comment.
Usuń