Obserwatorzy

piątek, 25 kwietnia 2014

AMNESTIA





         Wyrok brzmiał – Dożywocie! I żeby tylko w pudle. Ale nawet w lochu!
         Parka z Teneryfy miała więcej szczęścia bo wyszła po 23 latach, ale biedna Ari odsiedziała w pudle i ciemnej piwnicy chyba ze czterdzieści. Przez jakieś dwa lata po kupieniu stała na kredensie, przestawiana z kąta w kąt. Pamiątka z wycieczki. Potem bezceremonialnie zapakowano ja do jakiegoś pudła i wyniesiono do piwnicy.
         I nagle cudowne słowo Amnestia! Koniec odbywania kary pudła i piwnicy. Prawa człowieka objęły także lalki.
         Pudło miało jednak pewną zaletę. Uwolnione lalki wyglądają jak nowe. Stroje są czyściutkie. 

         Oto Fryda, dalej zwana Frytką. Ma 10 cm wzrostu. Jest cała gumowa. Rączki i nóżki ruchome, główka odlana z korpusem. Włosy ma wmoldowane, krótkie brązowe. Butki czarne, namalowane. Na plecach trójkąt z napisem ARI oraz numer 327. Ubrana w stylizowany strój ludowy. Czerwona plisowana spódniczka, czarny fartuszek, biała bluzka, czerwona chustka.
Frytka przez czterdzieści lat przebywała w swojej tubie.

 

          Okazało się, że Frytka jest panną z Moraw. Wyprodukowała ją spółdzielnia Lidova Tvorba.
         Teraz przedstawię Wam parę z Teneryfy – Antonio i Lucinda. Mierzą około15 cm. Wykonane z twardego plastiku. Nogi maja w kolorze białym.  Mają zamykane oczka. 

Lalki pochodzą z 1990 r., ale takie same w innych strojach spotkałam z lat 60 i 70tych.

Antonio ma wmoldowane włosy. Bardzo ładne ubranko z cienkiego filcu. Czarne spodnie, czerwona kamizelę i czarny kapelusz. Białą koszulę i zielona torbę.

          Lucinda  ma białą bluzkę, czerwony gorset, pasiasta spódnicę, biały fartuszek. Żółty szal  i malutki słomiany kapelusik. I jeszcze, jakieś dziwne ustrojstwo na ramieniu. Lucinda ma peruczkę z warkoczykami. 


         Obie lalki mają czarne gumowe buciki z oznaczeniem na podeszwie M 14
         O ile Frytka na pudełku nie ma żadnej metki, to parka i owszem . Napis głosi, że importerem (skąd?) jest firma HISPANO GEEBEE S.L. N.I.F. B38047114 s.juan bautista 25. Santa Cruz de Tenerife. I datę 12-7-1990.
    I jeszcze kilka zdjęć mojego kwitnącego ogródka.

niedziela, 20 kwietnia 2014

WESOŁEGO JAJECZKA CZYLI ŚWIĄTECZNA OFELIA





         O Ofelii wspominałam już z okazji Bożego Narodzenia, ponieważ była w worku Świętego Mikołaja.


 Potem długo szukałam okazji, żeby Wam tę piękną lalkę zaprezentować.


         Ofelia pochodzi z Danii i posiada firmowe imię Gerda. Nie ma sygnatur, tylko do rączki miała przywiązaną karteczkę Scandinavian Doll Collection Ib Laursen. „Ib Laursen to jedna z najbardziej popularnych duńskich marek, która powstała w 1971 roku w Ribe. Produkty Ib Laursen to nie tylko piękna ceramika ale i inne akcesoria kuchenne i szeroko pojęte akcesoria wyposażenia wnętrz i tekstylia. Marka zdobyła uznanie nie tylko na rynku europejskim, jest popularna i ceniona na całym świecie.” (ze strony malowanebiela.pl gdzie można kupić niektóre wyroby firmy)


         Z marnego googlowskiego tłumaczenia, strony wewnętrznej karteczki, zrozumiałam, że to lalka kolekcjonerska, ręcznie wykonana i każda twarz ma cechy indywidualne. lalka ma Name: GERD i Pris: (Nr) 1187 – oo.
         Ofelia ma naprawdę śliczną buzię, doskonałą malaturę twarzy. Śliczne szaroniebieskie oczy z prawdziwymi rzęsami. Szkoda, że się nie zamykają.  Włosy brązowe z miodowym odcieniem uczesane w bardzo kunsztowną koronę, niestety fryzura uległa nieco rozwichrzeniu. I tu pierwsze moje ale ... przyklejona do włosów , klejem kokardka. 


         Ofelia ma bardzo okazałą garderobę. Suknię na halce, dodatkową halkę, pantalony, czarne podkolanówki i ładne buciki. Niestety sukienka z przodu wyblakła. Ratowałam się więc fartuszkiem. Zmieniłam także pantalony i skarpetki na białe rajstopy. Ofelia mierzy 58 cm licząc z fryzurą. Posiada też stojak metalowy.


         Niestety jest dosyć sztywna i mimo drutów ciężko się ją pozuje.
         Postanowiła jednak zostać lalką wielkanocną i zaprezentować się Wam z koszyczkiem przepiórczych pisanek i wiosennymi kwiatkami.


         Wybrała się w tym celu do ogrodu, żeby zebrać trochę kwiatków i zielonych gałązek do ozdobienia koszyczka.


         Wszystkim czytelnikom naszego bloga z okazji Świąt Wielkanocnych, składamy  po staropolsku  serdeczne życzenia Wesołego Alleluja! Smacznego jajeczka i mokrego Dyngusa!


sobota, 12 kwietnia 2014

NA KOŃCU TĘCZY




            Siedzę sobie i tęsknie wyglądam przez okno. Moje sąsiadki skrzętnie ryją w ogródkach. Była burza. Pierwsza wiosenna burza, a po niej tęcza. Przecudna, podwójna. A na końcu tęczy, jak wszystkim wiadomo, krasnoludki zakopały garnek złota. Toteż moje sąsiadki wzięły w dłonie motyki i grabie, i niby to wiosenne porządki w ogrodach robią, kwiatki sadzą. Acha, nie dam się nabrać, nic tylko tego krasnoludkowego złota, po burzy szukają. 


            A niech szukają, ja sprytniejsza byłam i zrobiłam zdjęcia, odkąd dokąd ta tęcza sięgała. Jak tylko choróbsko przegonię, to skarb znajdę.
            A póki co, prezentuję Wam inny skarb. E, ktoś powie, zwykła porcelanka, jakich nie brak na tym świecie. Żeby to Jameau, albo choć Mint, no nawet Alberonka. A tu na szyjce jakieś zamazane cztery literki i cyfry, że nawet odczytać się nie da.


            Lakę wykopałam, nie na końcu tęczy, tylko w ogromnej skrzyni w SH, pełnej zabawek. Była bosa, brudna , rozczochrana, w sukience od trzydziestu lat niemodnej. 


            Karnacja zdradza afrykańskie lub afroamerykańskie pochodzenie, jednym słowem – czekoladka.
            Buzia domagała się gruntownego szorowania, a włosy fryzjera.


            Przypomniała mi się czytana w dzieciństwie powieść „Chata wuja Toma” i jedna z bohaterek – mulatka Eliza. Postanowiłam takie imię nadać mojej lalce.
            Myślałam nawet o odpowiednim image, kiedy Eliza oświadczyła, że żadnych przedpotopowych kiecek nosić nie będzie. Wystarczająco długo musiała nosić te brązowe szmaty. Że ma zgrabne kolanka i domaga się czegoś współczesnego, że chce mieć kitki i różowe gumki. 

            Będzie trudno, oświadczyłam, bo w zasobach ubraniowych, jednego tylko nie brakuje – przedpotopowych kiecek!. 


            Wyszperałyśmy jednak krótkie spodenki w kratkę i różową bluzeczkę z misiem.
            Na razie może być, ale musisz mi potem uszyć coś innego, zastrzegła Eliza.


            Na pociechę pozwoliłam jej przygotować świąteczne dekoracje i koronkowe pisanki.


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

WZLOTY I UPADKI


         Witajcie! Dawno nie pisałam bo praca zawodowa pochłaniała mnóstwo czasu i w dodatku przyplątało się wstrętne choróbsko.

         W moim ulubionym SH raczej nic ciekawego, poza jedną czarnulką, która czeka na obróbkę. Wiosna na świecie, a ja zamiast ganiać z aparatem, tęsknie wyglądam przez okno. Co prawda kolejka do przedstawienia na blogu wcale nie jest krótka, ale bez zdjęć, same wiecie.

         Dziś chce przedstawić Wam pierwszą i na razie jedyną przedstawicielkę firmy Zapf.



Firma Zapf została założona w 1932 roku przez Maxa i Rosę Zapf.  W 1939 r. przestała produkować zabawki z powodu braków materiałowych spowodowanych wojną , produkcję wznowiono w 1946 r. W 1960 roku, firma zmieniła nazwę na  "Max Zapf  - fabryka lalek i zabawek”. Począwszy od 1980 roku produkcja została przeniesiona za granicę szczególnie do krajów azjatyckich (Hong Kong).. Rok 1991 przyniósł największy hit,  lalkę  Baby Born ® .
 
zdj. promocyjne

Na całym świecie Zapf otwierał nowe biura sprzedaży. W 1999 r. Firma wystartowała na giełdzie jako Zapf Creation AG. Powstały spółki córki w UK i we Francji oraz filie w Australii, Włoszech, Czechach, Polsce.  Zdawałoby się, że sukcesom nie będzie końca, obok Baby Born pojawiły się Baby Anaabell


zdj. promocyjne

 i Chou Chou. 
 
zdj. promocyjne

2006 r. nagle krach. Firma z powodu ciężkich strat zamykała, jedno po drugim,  zagraniczne biura i oddziały. W 2013 r. liczba pracowników stopniała do zaledwie 159 osób. Jednak kryzys gospodarczy na świecie powoli mija, być może, że firma Zapf Creation odbije się od dna.
         Nie jestem fanką lalki Baby Born i jak dotąd nie posiadam takowej. Nie mam też Chou Chou ani Annabell. 


         Niedawno zagościła u mnie sympatyczną, rudowłosa Zuela . Gumowa laleczka chyba z lat 80tych. Długo nie mogłam skojarzyć firmy, bo zamiast napisu Zapf Creation ma literkę  Z  w kwiatuszku. 


Nieocenione w identyfikacji znów były dziewczyny z Doll Planet.
         Zuela ma zaledwie 30 cm, cała jest wykonana z dosyć miękkiej gumy. Ma zamykane brązowe oczka, długie miękkie rzęsy. Pyszczek bardzo słodki i niemalowane usta! Włosy rootowane bardzo porządnie, jak to u niemieckich lalek, tylko nieco sztywne. Przybyła goła i bardzo brudna. 


Po SPA, otrzymała różową sukieneczkę w kropeczki, z której jest bardzo zadowolona.