Obserwatorzy

środa, 27 marca 2019

UROKI SCHWARZWALDU




             Często coś planuję i wychodzi zupełnie co innego. Dlatego tak nie lubię planować. Zwykle mówię, będzie , co ma być. Na przykład cały tydzień ładna pogoda, M mówi - "To cię na giełdę zabiorę." Ja się cieszę, a tu w niedzielę od rana wieje, leje, zimno, że psa by z domu nie wygnał.  Też tak macie?
          Tym razem miała być mała przerwa w projekcie, na pokazanie lal, które czekają na pokazanie.  Bo jak posucha, to posucha, ale jak urodzaj ( broń Boże się nie skarżę) to co rusz coś wpada. Zwykle niespodziewanie. Znów zostałam "wyzwana", na zrobienie stroju dla Holenderki.  A tu jak na złość nie mogłam znaleźć dodatków. Szukając w przepastnych walizach z ubrankami natrafiłam na to.


          Resztki stroju od jakiejś niemieckiej "pamiątki skądś tam".
         Cały strój wykonany był z filcu oprócz rękawków i fartuszka. Miał naszyte piękne lamówki. Postanowiłam je wykorzystać. I tak powstał strój niemiecki. Jak niemiecki, to kto go będzie prezentował - oczywiście Steffi Love. 


Poszperałam  w necie i okazało się, że strój pochodzi ze Szwarcwaldu i potrzebny jest do niego kapelusz zwany bullehut.


       Wykonałam go z filcu, czarnej wstążeczki i gotowych , puchatych kuleczek.


         Stefce strój się ogromnie podoba, no i wreszcie przestała być postacią trzecioplanową, w gronie moich kuzynek Barbie.


         A dla Holenderki nadal poszukuję lamówek , oni tam używają takich z wiatrakami, ale mogłyby być inne białe z niebieskim wzorem, no i oczywiście ważna jest szerokość, najlepiej 0,5 cm do 1 cm góra.  Obleciałam wszystkie pasmanterie w mieście, wszystkie lumpki i nic. Jak nie znajdę to pokażę w kolejności dwie laluszki staruszki radziecką i naszą kioskówkę, nową Bratz. I pewnie rozpocznę strój ludowy amerykański (USA), czyli cowboya  z Dzikiego Zachodu, hi, hi.
     Na zakończenie wszystkie panny projektowe razem. 

 

sobota, 23 marca 2019

FIORDY JADŁY MI Z RĘKI





            Skąd taki tytuł? Z podwójnego dowcipu. "Jaś chwalił się wakacjami spędzonymi w Norwegii. Na to kolega pyta. A fiordy widziałeś? Na to Jaś - Fiordy jadły mi z ręki. " Gdzie podwójny dowcip, ano w tym, że nie wszyscy wiedzą, że fiordy to także rasa koni. Takich, jak źrebaczek na zdjęciu.





            A teraz poznajcie Astrid. Astrid nie chciała być Kopciuszkiem, nie miała też ochoty być królewną i tak dzięki swojej urodzie , stała się dziewczyną z Norwegii ubraną w ludowy strój zwany  bunad.  

 
          To był, jak dotąd, najtrudniejszy projekt. Oczywiście ze względu na dodatki. Takie jak np. biżuteria i taśmy pasmanteryjne. Wzorowałam się na dwóch strojach norweskich.



          Astrid bardzo podoba się nowy strój i to, że dołączyła do grona koleżanek.



          Ponieważ nie mamy fiordów, postanowiła zadowolić się sesją w ogródku. Pogoda była cudna, całe 16 stopni.

 
             Na ostatnim zdjęciu widać czarne buty ze srebrnymi klamrami, nieodłączny element stroju.
 

niedziela, 17 marca 2019

KORZENIE


              Pamiętacie Lucy? Wygląda jakoś inaczej?


        A wszystko zaczęło się od bliźniaków. (Sorry, bez podtekstów.) Kuzynka Lucy, Lucky urodziła jakiś czas temu bliźnięta i Lucy pojechała ją odwiedzić.



         Lucky zapytała ją czy potrafiłaby wymienić członków pięciu kolejnych pokoleń swojej najbliższej rodziny. No wiesz - powiedziała - pierwsze pokolenie to Ty, drugie rodzice, trzecie dziadkowie, czwarte pradziadkowie, piąte prapradziadkowie.
     Lucy ze wstydem przyznała, że najwyżej potrafi wymienić dziadków i babcie z imienia. Wtedy Lucky przyniosła stary album. - Dla mnie to ważne - powiedziała - teraz gdy mam własne dzieci, muszę im przekazać historię rodziny. W tym albumie od pokoleń zbierane są zdjęcia rodzinne. Są tu także Twoi i moi rodzice i oczywiście my obie też, a teraz włożę zdjęcie maluchów. - I dziewczyny zaczęły przeglądać album. Właśnie na poziomie piątego pokolenia znalazły taką kartę.







       Było tam zdjęcie prapradziadka i jego żony. Ona była w dziwnym stroju. - Czy wiesz coś o naszej praprababce? - zapytała Lucy. - Tak , miała na imię Maryna - Lucy zapytała - Marina? - Nie, Maryna, ona była z Polski. Była z gór, spotkali się we Wiedniu, wtedy nasze kraje należały do Cesarstwa Austro-węgierskiego.
        Odtąd Lucy stała się zapaloną poszukiwaczką rodzinnych korzeni. Założyła swój rodzinny album, a  uczynna Lucky zeskanowała jej wszystkie zdjęcia. Pojechała także do Polski, do Zakopanego skąd pochodziła jej przodkini. Z tej podróży przywiozła sobie nie tylko sporo wiadomości o Marynie, ale także góralski strój, żeby przypominał jej o praprababce.




       A jak u was ze znajomością genealogii? Może i ktoś z Was ma przodków pochodzących z innego kraju, a może zagranicznego męża ;) ?

     Lucy ma już prawie kompletny strój, brakuje nam porządnych korali i dużej chusty.



         Najtrudniej było zrobić kierpce i nie do końca jestem z nich zadowolona. Stroje robi się, o dziwo, szybko, ale materiały do ich stworzenia zebrać czasem ogromnie trudno.
Zamiast góralki miała być Norweżka, ale brakuje mi jeszcze kilku elementów do wykonania tego stroju.

 


środa, 13 marca 2019

PROJEKT "HIGHLANDERS"

        


           Najpierw, tak spontanicznie miała być jedna lalka  w stroju etno. Ale tak mi się spodobała ta praca, że zaraz zaczęłam myśleć o następnej. (W zamierzchłej przeszłości studiowałam etnografię i jak powiadają "stara miłość nie rdzewieje").  Najpierw miał być to norweski Bunad. Jednak zgromadzenie potrzebnych materiałów nie jest proste.  Stwierdziłam, że strój szkocki będzie zrobić łatwiej. (Tylko spróbujcie znaleźć kratkę odpowiedniej wielkości ;))

          I wtedy się zaczęło. O ile męski kilt różni się tylko kolorami kratki. O tyle strój Szkotek to  tysiące wariantów. Począwszy od szarfy w barwach rodu, do całych sukni, w różnym stylu, wykonanych z kraciastego materiału. 




            I tak poszukując korzeni, natrafiłam na  Airisaid (pisownia bardzo zróżnicowana). Jest to prostokątny płat materii długości dwukrotnej wzrostowi, wykonany z rodowej kraty, choć nie zawsze tak było. 



Przed XVIII w. materia wcale nie była w kratę, tylko w paski. Nosiły go szkockie Góralki (Higland women).  Arisaid można nosić na różne sposoby.
Tutaj je znalazłam:

http://www.mistythicket.com/womens/outfits/morrigan.html

 A tak powstawała kreacja mojej Shani. Najpierw koszula i gorset. Koszula jest za krótka, ale znowu posłużyłam się chusteczką. Raz, że oszczędność czasu, dwa, że idealny wymiar rękawów.  Gorset zrobiłam z filcu.


   Następnie obszerna spódnica.


         Wreszcie Airisaid, sposób noszony na wyjście w chłodniejsze dni.


 Sposób noszenia na deszcz lub śnieg





Tak go noszono, gdy było ciepło




                                              A tu z beretem 


                      Jeszcze na koniec obie moje panny. 

 

piątek, 8 marca 2019

DUNIA DIEWOCZKA MAJA




           Jutro Barbie świętuje sześćdziesiąte urodziny. 
Wybaczcie, że już zamieszczam urodzinowy post, ale może się zdarzyć, że jutro nie będę mogła ruszyć prawą ręką. ( Mały zabieg chirurgiczny). 


           Jak wszyscy wiedzą nie zbieram Barbie, ale ona sobie nic z tego nie robi. Np. mówi: "Mam ciałko całe, łeb niewyskubany i kosztuję 4 złote, to co zostawisz mnie?" No i nie zostawiam, w duchu coś mruczę, że oddam jakiemuś dziecku, jak Metka nie przygarnie, ale wiem, że nie dam. Mruczę też, że łeb urwę i ciałko wykorzystam dla innej i nie urywam. I tak tłoczno się robi na starej maszynie marki Łucznik.





             Nie zbieram nie oznacza, że nie lubię oglądać u innych. Ostatnio Fia pochwaliła się swoimi Barbie Dolls of the World. Urzekły mnie Irish i Cinco De Mayo. Pokazała też Princess of imperial Russia i tu stwierdziłam, że Mattel odwalił fuchę. Plastikowy kokosznik! Jedno z najpiękniejszych na świecie nakryć głowy tak potraktowane. W serii DOTW ukazała się Barbie Russian  w o wiele staranniej wykonanym stroju.
Postanowiłam stworzyć swoją wersję Russian . Zaczęłam od kokosznika. Zrobiłam go z filcu, koronki, perełek i koralików oraz kryształków do zdobienia paznokci.


          Następnie był sarafan. Kiedyś koleżanka podarowała mi sporo starej taśmy pasmanteryjnej, z czasów słusznie minionych. Użyłam też błękitnego materiału ze sportowej koszulki, bo się nie siepie i dobrze układa oraz koralików. Sarafan zapinany z tyłu na zatrzask. Przepraszam za jakość zdjęcia, ale światło było kiepskie.



            Jeszcze biała koszula z koronkowym wykończeniem rękawów. Została z robiona z połowy batystowej chusteczki.




                         Kokosznik uzupełniłam z tyłu welonem.





           I moja Dunia gotowa. Gotowa, ale bez butów. Przydałyby się białe kozaczki, ale nie mam, dlatego ubrałam białe szpileczki, ale to dopóki nie zdobędę kozaczków.


           Ponieważ pogoda nie pozwoliła nam ruszyć na wieś, to sesyjka w klimatach ogródka domowego.

            Dunia z Kalinką ( Rosyjski wyrób pamiątkarski) 




           Jeszcze Kalinka na tle obrazków mojego znajomego artysty Tolika Wasina.


                                     Dunia z dzwonem

                                 
                                           Z Matrioszką


       Jak się Wam podoba moja wersja DOTW  Russia?    

         
        A może ktoś wie przypadkiem, jaka to Barbie?