Obserwatorzy

niedziela, 28 sierpnia 2016

BUT Z LEWEJ NOGI




         Ślicznie dziękuję za wszystkie "jubileuszowe" komentarze. Było mi bardzo miło je czytać.
         A teraz przechodzę do sprawy butów.
        Złośliwość ludzka jest wielka. No bo czy któraś z Was, chciałaby mieć oba buty na lewą nogę. Ja wiem, że się tak mówi „ma dwie lewe nogi”, ale wiem też, że to nie możliwe. Co z tego, że ja wiem, kiedy producent fantastycznych trampek nie wie! Zdarzało mi się znaleźć u Chińczyka fajne breloczki trampki, niestety wszystkie tylko na jedną nogę. ostatnio koleżanka kupiła sobie świetne trampeczki – zapach do samochodu, nadruk głosi MPower Energy Drink i co, ano też wszystkie na lewą nogę. Dostałam od niej dwa. Pocieszała, że tak właściwie to jak ubiorę lalce, to nie będzie się rzucać w oczy. 

         Ledwie je dostałam, już napatoczyła się amatorka na te trampki. Trochę na nią za duże , ale też nie rzuca się w oczy.
         W sobotę na targowisku nabyłam pannę 16” od Fisher Price.
         Przekopałam Internet i totalna porażka, lalkę co prawda znalazłam, ale nikt nie podaje kim tajemnicza dziewczynka jest. Nigdzie też nie znalazłam jej w stanie pudełkowym. Może któraś z Was pomoże.
         Wyglądała tak, nawet nie była najbrudniejsza. 


         Na czole taki zielony siniak, łatwo się zmył, tylko czerwone znamię na nóżce zostało, mimo prób usunięcia.


         Laleczka ma winylową główkę, z brązowymi włoskami i brązowe zamykane oczka. Rączki i nóżki z winylu, korpus z materiału w charakterystyczne pączki różowych róż.
Sama stoi, w biodrach wyczuć można jakiś drut. Za to ręce przyszyte do korpusu swobodnie się „majtają”.
         Po krótkim SPA odzyskała ładny wygląd. 


         Miała swoje oryginalne getry. Ja zaś naprędce przerobiłam jakiś zbędny niemowlęcy pajacyk na bluzeczkę. Rękawy są długie, ale można zsunąć.  Dostała też wyżej opisane trampki.


         Laleczka ma sygnaturę na główce taką


         I metkę na korpusie : Fisher Price Toys , Divisin of the Quaker OATS Co. East Aurora, NY 1986, 4012,4013,4014, Assembled Hong Kong


         Odziana i obuta wyruszyła na zwiedzanie najbliższej okolicy. Od razu trafiła na mój malinowy kącik. Postanowiłam ją nazwać Malina. 


         Kilka zdjęć z wędrówki Maliny po ogrodzie.

Lubicie pochlapać się w wodzie? Na zdjęciu uchwyciłam kroplę wody spadającą z kranu.
Zasłużony odpoczynek
                  Malina odnalazła u mnie swoją krewniaczkę Dorotkę (My Friend Mandy). Oto one obydwie.
                 (O Dorotce można znaleźć w tagach - Dorotka, albo Fisher Price)


środa, 10 sierpnia 2016

GROCH Z KAPUSTĄ



                           ... czyli cztery lata lalkowania na blogu


Dzisiaj mijają cztery lata od pierwszego posta na moim blogu. Szmat czasu, bo przed założeniem bloga przez rok prowadziłam lalkowy dziennik w swoim komputerze.

         A zaczynał się tak :
„Pod koniec lata (2011) robiłam porządki w szafie, potrzebowałam wolnej półki. Przy okazji znalazłam kilka starych porcelanowych lalek w opłakanym stanie. Wszystkie moje porcelanki nazwałam Małgośkami. Była więc Greta z zaplecionymi nad czołem warkoczami i frywolna Margot , słodziutka Rita z Włoch, dwie porcelanki mojej córki i trzy maluchy z kolekcji „Cudowny świat lalek z porcelany” De Agostini.”
   
Jedno z pierwszych zdjęć
         Były w domu jeszcze inne lalki, poupychane po kątach, ale ich czas jeszcze nie nadszedł. To miała być kolekcja porcelanowych lalek, takich o jakich marzyłam w dzieciństwie i nigdy nie miałam ani jednej.
         Potem przybyła Maggie i zmieniła wszystko. Sprawiła, że zainteresowałam się historią tych niezwykłych wytworów ludzkiej kultury, bo przecież nazwać lalki rzeczami jakoś trudno przychodzi. 

         W miarę poznawania nowych lalek, zamarzyło mi się, żeby  stworzyć sobie takie prywatne muzeum o walorach edukacyjno-historycznych – z lalką prze wieki. I co z tego wynikło? Ano tytułowy groch z kapustą. 

A nie miało być barbiowatych

stendy się przydają
przepełnienie

         Mój zbiór przechodził różne etapy, jednym z nich było : biorę wszystko co mi w ręce wpadnie. I tak bez ładu i składu przekroczyłam magiczną liczbę 500 i potem już nie śmiałam liczyć. Co gorsza, bardzo trudno przychodzi mi rozstać się z jakąkolwiek lalką, no chyba , że kupiona była specjalnie dla kogoś.
         Teraz staram się kupować rozsądniej. Lalki z wishlisty , lalki z celuloidu i lalki polskie.. Jednak często kupuję też z litości, bo żal, że lalka skończy w śmietniku silniejszy jest od rozsądku. 

SP Miś
Hania i Mania
Panny z Częstochowy

         Do lalek dochodzą oczywiście miniaturowe rzeczy tzw. około lalkowe: mebelki, ciuszki, buty, naczynia, zwierzaki, zabawki. Jest tego wszędzie pełno. Martwi mnie, że przestaję to wszystko ogarniać, a z drugiej strony cieszy, że potrafię zrobić coś z niczego. Na przykład te kolorowe koszyczki z plastikowych zakrętek.


         I tak mija dzień za dniem. Zbieranie lalek ma swoje plusy i minusy.
         Ogromnym plusem jest to, że w blogosferze spotkałam wiele wspaniałych osób, z którymi dzielę moja pasję. Każdy Wasz miły komentarz jest dla mnie ogromną radością i napełnia pozytywną energią, której bardzo potrzebuję. Nie miejcie mi za złe, że nikogo nie wymieniam, wszystkie jesteście dla mnie ważne i boję, się, że kogoś bym pominęła. Dlatego wszystkim Wam serdecznie dziękuję, za wspólnie spędzone chwile w lalkowym świecie.
P.S. Mam pytanie, czy ktoś wie co to za lalka, ma na główce LAUREN TM


sobota, 6 sierpnia 2016

ACH, AGNIESZKO, AGNIESZKO ...





         A tu deszcz i niepogoda, niby lato, a pora deszczowa. Właściwie siedzieć w domu by należało. A mojego M, nie wiedzieć czemu, ciągnęło na Jarmark Dominikański.
         Deszcz jeszcze padał po drodze, ale w Gdańsku wyjrzało słońce. Dzień powszedni, to i tłumów nie było. Sprzedawców w ulubionej części, na pchlim targu, też nie za wielu. Za to lalek jak nigdy. Aż strach o ceny pytać, tu dwieście, tam trzysta.  W jednym z namiotów, gdzie pan sprzedawał różności, mój M wypatrzył lalkę. Siedziała sobie na ziemi w kątku, smutna, bo też i powód miała. Dziurę w głowie.

       
       Nie chciałam nawet pytać o cenę, ale mój M mruczy „no co ci szkodzi?” Pytam więc uprzejmie. Ile ta lala, z dziurą w głowie kosztuje? I czekam na trzycyfrową odpowiedź. A miły pan się uśmiecha i mówi „dwie dychy”. Ja , czy naprawdę? A on, że jak najbardziej. Wyciągam z portfela i płacę, jeszcze szczęściu nie wierzę. Pan , dziękuje i zaprasza następnym razem.. Na to ja, że żadnym następnym, jak ma jeszcze takie lalki to niech natychmiast wyciąga i do następnego razu nie czeka. Niestety ta była jedyna.


         Dopiero w domu mogłam się lalce przyjrzeć dokładniej. Ma około 55 - 56  cm.Ubrana była w niemowlęce ciuszki z lat 60tych.  Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia w czapeczce, ale poszła do prania. Do koszulki doszyty był kawałek koronki jako spódniczka. 


Ma swoje oryginalne buciki, tylko sznurówki zastąpiono wstążką. 


Te buciki to chyba nawet ściągane nie były, sądząc po przebarwieniu stópek, widać wyraźny ślad butów. 


Po rozebraniu okazało się, że lalka jest cała, po za tą dziurą w głowie. Już zastanawiałam się jak uzupełnić ubytek, kiedy w główce coś zagrzechotało. Nie mogłam opanować radości, w środku były dwa brakujące kawałki.


         Ach, Agnieszko, Agnieszko, nie będziesz miała dziury w głowie.
         Nóżka była dziwnie klejona, przypuszczam, że to nie domowa naprawa, lalka pewnie była wybrakowana i sklejano ją w fabryce zalewając szparę celuloidem. Nogi były rozchwiane, Musiałam wymienić gumkę, za to głowa i ręce trzymają się dobrze.


         Z tyłu główki  MADE IN , a pod spodem zupełnie starty znaczek trójkątny, właściwie widać zarys tego trójkąta tylko pod odpowiednim kątem padania światła, niestety ni dało się uchwycić na zdjęciu. Tak więc to moja pierwsza Kaliszanka. 


Dla porównania

         Następnie wzięłam się za klejenie pęknięć i ubytków. Dwa dni mi to zajęło i nie jestem do końca zadowolona, ale dziury już nie ma. 




         W SH znalazłam śliczną sukieneczkę rozmiar 59. 


         Pasuje jakby na Agnieszkę szyta i w dodatku pod kolor oczu. Oto Agnieszka w pełnej krasie.