Obserwatorzy

wtorek, 30 października 2018

NAD JEZIOREM




           Dzień horrorów lalkowych, postanowiłam uczcić, strasząc Was kolejnym moim opowiadaniem.

Nad jeziorem

          Spokojna toń jeziora połyskiwała w księżycowej poświacie. Czasem sprawiała wrażenie wypolerowanego lustra z czarnego onyksu, odbijając nocne niebo ze wszelkimi  szczegółami. Czasem płat czarnego jedwabiu marszczonego w delikatne kręgi, ujawniając miejsca żerowania ryb.
Na wysrebrzonym blaskiem księżyca pomoście skulona postać wpatrywała się w taflę wody z jakimś niesamowitym uporem.  
 
kolaż
           Blada twarz nie zdradzała żadnych uczuć, szeroko otwarte oczy nie mrugnęły ani razu. Choć wpatrywałem się w nią od dłuższego czasu, nie zauważyłem żadnego ruchu. To dziwne zachowanie sprawiło, że nie poszedłem dalej. Stałem i czekałem. Mijały minuty. Odległość, która dzieliła mnie od pomostu nie była duża. Jakieś pięćdziesiąt metrów, może mniej. Musiało minąć jednak sporo czasu, zanim zorientowałem się, że nie patrzę na żywą osobę. Ciarki przeszły mi po plecach. Nie jestem bojaźliwy, ale ta niesamowita sceneria sprawiła, że odwaga mnie opuściła. Czułem na przemian zimno i gorąco. Ręka bezskutecznie szukała w kieszeni komórki, trzęsące się palce nie mogły jej namierzyć. Wreszcie, kiedy już się udało i błysnął kolorowy wyświetlacz ekranu usłyszałem komunikat – „Bateria rozładowana, podłącz urządzenie do ładowarki.” Po trzecim komunikacie ekran zgasł. Zakląłem siarczyście. To mi przywróciło zimną krew. Nie mogłem liczyć na niczyją pomoc. Trzeba było wziąć byka za rogi. Cofnąłem się do ścieżki prowadzącej wokół jeziora i skierowałem się w stronę pomostu.
         Księżyc oświetlał wszystko jak najlepsza latarnia. Podszedłem do skulonej postaci. Zdecydowanym ruchem ująłem za ramię. Było zimne i sztywne. Przesunąłem twarzą ku sobie i oniemiałem. To była lalka! 
 
kolaż
          Sklepowy manekin, wszystkimi detalami udający kobietę. Stałem nad nią, a w mojej głowie demony walczyły o lepsze. Uczucie ulgi mieszało się ze wściekłością na autora tego dowcipu. Chciałem zaśmiać się głośno, ale w gardle coś mnie dławiło. Podniosłem kukłę w górę i z uczuciem wszechogarniającej złości cisnąłem  w jezioro. Nie obejrzałem się, odwróciłem się na pięcie i odszedłem w kierunku namiotów.  W księżycowej poświacie manekin kołysał się na fali.

             Zawsze chciałam posiadać w swoich lalkowych zbiorach sklepowego manekina, najlepiej z lat 60tych. Cóż na razie się nie udało.  A jedynymi lalkowymi horrorami na jakie się przez ten rok załapałam były dwie lalki z byłego ZSRR.
 
Jednooka Żenia

Jednoręki Sasza

środa, 24 października 2018

NASTKA, JUŻ WYSZYKOWANA DO KOŚCIOŁA

        Biała haftowana koszula, gorset czarny, wełniak w kolorowe łowickie pasy, suto taśmami naszywany, zapaska ,  czarne sznurowane buty i obowiązkowa kwiecista chustka. Paradny strój każdej panny z Lipiec. Tak też i Nastka Gołębianka musiała być "wyszykowana" do kościoła.

          W poniedziałek w znajomej graciarni udało mi się kupić za nieduże pieniądze taką oto Lalkę Łowicką.

 
         Lalka jest tworem dwóch Spółdzielni - krakowskiego Krawala i poznańskiego Folkloru oddział w Łodzi. Krawal to ciało, zaś Folklor to strój. Strój składa się z: butów, chustki, haftowanej koszuli, wełniaka zszytego z gorsetem, zapaski, halki i majteczek. Był nieco przykurzony.






          Wyprał się zupełnie dobrze, tylko zżółknięte rękawy koszuli nie zupełnie się doprały, ale bałam się wybielić, bo maja hafty.





             Ponieważ już mam Józkę i Jagusię, laleczka dostała imię po Nastce, jednej z drugoplanowych bohaterek Chłopów.
Nastka pięknie ubrana zabrała koszyk z jesiennymi darami i udała się w odwiedziny do przyjaciółki.

Nastka ma rude włosy i niebieskie oczy, zupełnie jak Iza i w pierwszym momencie myślałam, że są identyczne. Okazało się, że Nastka jest większa, mierzy 42 cm. To chyba jest starsza siostrą Izy. :)



         Bardzo się cieszę, że dołączyła do mojego grona Krawalek i Pomocnic.



 

poniedziałek, 22 października 2018

LEGENDA O NERINDZE

            Neringa to mityczna bohaterka litewska, która zbudowała Mierzeję Kurońską. Są dwie wersje tej legendy. Obie mówią o dziewczynie olbrzymiego wzrostu, która żyła w pradawnych czasach nad Bałtykiem. Była przyjaciółką i obrończynią rybaków przed okrucieństwem morza, czasem uosabianego jako smok. Aby ratować rybackie osady przed sztormami nabrała do fartucha piasku i z niego usypała mierzeję. Jedna wersja mówi, ze żyła długo i szczęśliwie, druga , że zginęła w walce przeciwko najeźdźcom z zachodu. 


              A oto  moja lalka z wytwórni Neringa , z czasów ZSRR, czyli Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. O samej wytwórni nic nie znalazłam. Nie wiem nawet, gdzie się znajdowała, bo raczej nie w mieście Neringa, bo to zlepek czterech osad rybackich na Mierzei Kurońskiej. Za czasów ZSRR mieszkańcy trudnili się rybołówstwem, dziś to kurort.



            Producent nadał jej imię Jurate. Lalka nie ma sygnatur. Dziękuję Ani Ziembińskiej za identyfikację. Jurate ma bardzo oryginalny makijaż i włosy na tzw. Małpę. Świadczy to, że powstała w początkach lat 70tych.

      
          Jurate miała swoje oryginalne ubranko, ale sukienka rozpadła się w praniu. Była z pomarańczowego sztucznego jedwabiu z stylonowymi koronkami. Miała też haleczkę i majtki. Sukienkę i bieliznę dostała nową, oryginalne ma tylko buty.

            
           Jest to tzw. lalka chodząca, można ją prowadzić za rączkę i stawia kroki, ma także, niestety zepsuty głośniczek, być może mówiła  - mama. Jurate jest olbrzymką - ma 70 cm wzrostu.

           
            To już druga tego typu lalka. Na zdjęciu obok Juraty jej kuzynka z Doniecka - Irina (Dasza). Lalki są prawie identyczne, zwłaszcza jeśli chodzi o korpus i mechanizmy. Tylko buzia różni się drobnymi szczegółami, makijaż, rzęsy, oczy. 
            Jurate jest prezentem od Metki i J.D. Dziękuję dziewczyny!




czwartek, 18 października 2018

NIKT NIE ZNA MEGO IMIENIA

           Wszyscy wiemy jak trudno jest ustalić tożsamość lalki, jeśli nie ma sygnatury. Okazuje się, że gdy jest, wcale może nie być łatwiej. Zwyczajnie producent nie nadał lalce nazwy.


             Na główce jest numer 16/42/71  i Götz Puppe, niby wszystko jasne.

           
              Nic bardziej mylnego. Od założenia firmy Götz w 1950 r. wyprodukowano dziesiątki, jak nie setki modeli. Niektóre jak Sasha bardzo znane i poszukiwane przez kolekcjonerów. Inne jak ta bezimienne.

          Model 16/42/71 oznacza,  że lalka ma 16 cali czyli 42 cm i wyprodukowano ją w 1971 r. Kiedy firma nie była jeszcze tak sławna. Lalkę produkowano w wielu wersjach. Włosy długie lub krótkie, blond lub brązowe. Skóra jasna, opalona lub czekoladowa. Oczy niebieskie, albo brązowe.
zdjęcie ebay
zdj. ebay
zdj. z Dollplanet.ru

                           Jednak na pudełku nie było imienia.

zdj. ebay

           Moja panna dostała imię Dotty. Ma blond, długie włosy, z wystrzępioną grzywką. Brązowe oczy. Była goła i bosa, no i brudna, że strach. Jest drugą moją Götz po Kornelce.


                              Będzie dla niej starsza siostrą. 


         Serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników, tych wiernych od lat i tych zupełnie nowych. Miłego weekendu. :)

wtorek, 9 października 2018

TOŻSAMOŚĆ ... LALKI

Z lalką czasem bywa, jak z osobą, która obudziła się po latach i nikt nie ma pojęcia kim jest. A ona sama przecież też nam tego nie powie.
Kim jesteś? Ktoś cię rozpozna?
Rysopis:
22 cm wzrostu
jasna karnacja
ciało: plastik , wydmuszka twarda TNT
nogi i ręce robią ruchy tylko góra -  dół
stopy małe o wysokim podbiciu, do obcasów 


Głowa:
winyl
włosy rootowane, dobrej jakości, z grzywką
oczy niebieskie w stylu superstar
dołeczki w policzkach jak u Fashion Corner
Na główce sygnatura, jakby wyryta, VW755



Kto przywróci pamięć ślicznej panience?

piątek, 5 października 2018

POST MINIMALISTYCZNY

           Ostatni tydzień nie był zbyt obfity w lalki. Choć gdyby liczyć na sztuki to siedem lalek i dwa misie to nie jest źle.  Gdyby jednak liczyć na kilogramy, ba chociaż na dekagramy...
Ale zobaczcie sami. 
         Niedźwiedzie dwa. Prawda, że wielkie?



      
         Jaś i Małgosia z towarzyszeniem czarnego kota. (plastik? celuloid?)Stoją na tle chatki namalowanej przez Basię z Pięciu Pór Roku i przysłanej mi w formie fotografii. 1/4 kartki ksero.



        Na tym samym tle. Baba Jaga w towarzystwie kruka, czarny kot  oraz Jaś i Małgosia obżerający się lodami na patyku. Czy w bajce coś było o lodach? Mnie się wydaje, że chodziło o pierniki. Figurki z drewna.




          A dziś trafiły do mnie włoskie bliźniaczki z zamykanymi oczkami. Obie panny miały nogi luzem i dwa buty na obydwie. 



         Cóż, pomyślałam, jedna będzie bez butów. Co to to nie, okazało się, że to dwa buty z prawej nogi. Co ciekawe, obie mają butki wmoldowane, tylko nie pomalowane. :) Teraz się zastanawiam, czy pomalować, czy szukać butów. 



          A teraz zagadka. Kto pierwszy zgadnie, co to jest? Nagrodą będzie jedna z bliźniaczek.


 P.S. Kurczę nawet nie wiedziałam, że Babę Jagę od tej pierwszej pary mam w domu.
zdj. z ebaya
           One miały różne chusty. Pochodzą z Dekoartikl, projektantka Sybille Zonoll