Obserwatorzy

niedziela, 25 listopada 2018

MIŚ PLUSZOWY ŚPIEWA WAM


          Dziś przypada Światowy Dzień Pluszowego Misia.


           Ze wszystkich misiów polskich najbardziej znany jest Miś Uszatek. Czy wiecie skąd się wziął?


             15 lutego 1957 r. wydano pierwsze po wojnie pisemko dla dzieci w  wieku przedszkolnym pt. MIŚ.
Postać narysował Zbigniew Rychlicki, a opowiadania o misiu, zwanym Uszatkiem, pisał Czesław Janczarski.  Kiedy opowiadań się trochę nazbierało wydano książeczkę, a potem następne.



         W końcu nakręcono szereg odcinków Dobranocki 


         Wiele dzieci marzyło o takim misiu, ale na pluszowego musiały czekać dosyć długo, aż wreszcie marzenia się spełniły i prawdziwy Miś Uszatek trafił do dzieci.  Wyprodukowała go firma zabawkarska PLUSZ.



        Do mnie Uszatek trafił z SH. A właściwie dwa, bo drugi z targowiska latem tego roku. Pierwszy był pozbawiony ubranka.


                               Drugi miał swoją piżamkę.


         No i najważniejsze klapnięte uszko.


        Obydwa bardzo mnie ucieszyły, ale jeszcze bardziej ucieszyłby mnie miś, którego miałam w dzieciństwie i który odszedł do krainy wiecznych łowów. Wyglądał tak. Zdjęcie niestety nie jest moje, ale miś był taki sam. Ruszały mu się łapki, ale głowa chyba nie, miał szklane oczy i wyszyty czarny nosek i pazurki. Trociny sypały się ze szwów. To był mój pierwszy i jedyny, pluszowy miś.

Właścicielką misia i autorką zdjęcia jest Mirela Kowalska.

Zdjęcia okładek i bajki z Internetu.

środa, 21 listopada 2018

URODZINKI, URODZINKI !

           Maggie świętuje okrągłą rocznicę urodzin. Którą? Czy to wypada pytać kobietę o wiek? Dla Charlesa Maggie zawsze będzie mieć osiemnaście, tak jak wtedy, gdy zobaczył ją pierwszy raz. 
           Z tej okazji przez cały miesiąc pojawiali się goście z prezentami, bo nie zawsze udawało się zebrać wszystkim krewnym i przyjaciołom na raz, a i tak niektórzy przysłali tylko życzenia.

Najpierw przyjechała z daleka siostra Elizabeth. Prosto z Paryża. Maggie wcale się jej nie spodziewała i była zaskoczona, ale i uradowana.


                        Elizabeth przywiozła siostrze  prezent






           Kapelusz prosto z Paryża bardzo się Maggie podobał.


                        Z pół godziny stała przed lustrem!




          Maggie nie mogła się nacieszyć dawno niewidzianą siostrą. Mimo że pogoda już jesienna, obie panie dużo czasu spędziły w ogrodzie na babskich pogaduszkach.


          Po kilku dniach pojawił się nowy gość. To Pippa, siostra Charlesa. Przywiozła w podarunku z wiedeńskich wojaży zegar z kukułką.



Charles podarował żonie wspaniały kryształowy żyrandol

.


               Ponieważ prezentów przybywało Maggie postanowiła odświeżyć salon, no i trochę odgracić.






           Teraz będzie lepiej widać wszystkie prezenty. Najpierw obraz "Róże w wazonie" , który wymalowała Miss Gemma.


             Zestaw trzech egipskich urn, prezent od Ralfa i Seana, którzy wyjechali do Egiptu w ważnych sprawach Obrony Terytorialnej. Nie pytajcie jakich - ściśle tajne!



          Nowa lampka na pianinie jest od Mimi, a biały wazonik z czerwonymi kwiatkami od Goni.




           Wieczorem miło siąść przy suto zastawionym stoliku i kominku rzucającym ciepły blask..




                    100 lat! Kochana Maggie!


piątek, 16 listopada 2018

JENNY, MAM NA IMIĘ JENNY




          Po prawdzie to Jeany, ale wymawia się prawie tak samo.
Z niedawnej wymianki z Pauliną, przybyły do mnie dwie laleczki tzw. kloniki. Produkowała je niemiecka firma zabawkarska Hans Polster. 

           
           Była też Mini Jeany i różne do nich zestawy strojów i gadżetów.

          Lalki mają wydmuszkowe ciałko TNT, różne kolory i długości włosów i przeróżne moldy.  Za to sukienki choć różnego koloru w podstawowym wydaniu mają jeden krój. To moje panny na zdjęciach Pauliny.


       Brązowowłosa nieco podobna do Kariny Bush, blondynka ma typowo niemiecką urodę.  ;) Blondynce zostawiłam firmowe imię Jeany, brunetka dostała imię Penny.


            Dostały też nowe ciuszki i buty. teraz całkiem ładnie się prezentują. Buzia Penny bardzo mi się podoba, lubię krótkie włosy u lalek.


          A jak już mowa o strojach, to wczoraj w sklepie "za 5 złotych" dorwałam takie fajne sweterki, obszyte futerkiem. Sprzedawane jako zawieszka świąteczna.  Sznureczek wykorzystałam i dokleiłam rękawiczki. :) 





         Stroje prezentują Diana i Lauren, której pochodzenia (LAUREN TM) nadal nie rozgryzłam.

          Były jeszcze spodnie, ale zbyt małe na Barbie i jakieś rękawiczki. Jedyne 1,99 za sztukę. Niestety sweterki były dwa ostatnie. A bardzo się przydadzą, u mnie dziś był przymrozek.


 

wtorek, 13 listopada 2018

TAJEMNICE FIRMY

             W ubiegłym tygodniu udało mi się upolować w ulubionej graciarni bobasa od EMASO.

            Lalka dostała imię Oskar, po jednym z twórców firmy. Ma celuloidowe ciałko i gumową głowę. Jest sygnowana na główce i na plecach Emaso oraz nr. 36 - to rozmiarówka, 36 cm.


          Kiedy chciałam znaleźć coś o lalce i o firmie, okazało się, że jest tego niewiele, a w dodatku sporo tajemnic.

            W 1910 r. Ernst Maar w Mönchröden , Bawaria, założył  firmę produkującą lalki we współpracy z Armand Marseil. On wytwarzał korpusy - oni głowy. Dyrektorem firmy był jego syn Ernst Karl, a firmę zarejestrowano pod nazwą Ernst Maar & Sohn, skrót EMASO. Szybko jednak firma zmieniła sygnaturę na 3 M. Dlaczego?  Kiedy w roku 1923,  Oskar i Elise Maar rejestrują swoją firmę, nadają jej nazwę EMASO!  Zaczynają produkować lalki z celuloidu. 
          I to koniec moich odkryć, niestety. Może macie więcej wiadomości?

           Jak by nie patrzeć, mój Oskar wygląda raczej na lata 60te. Korpus, ręce i nogi z celuloidu, stawy kuliste, łączenie na haki. Z tyłu sprawny piszczek. 


         Włosy rootowane, bardzo sztywne, oczka zamykane z rzęsami. Guma buzi niestety już trochę zmieniła koloryt. Cienie pod oczami to niestety korozja metalu, w którym osadzone są oczy.

             
           Ubrany był z super odszyte ogrodniczki zapinane na plastikowe szelki i domowej roboty sweterek, który nie wytrzymał próby czasu. Dostał ode mnie bluzeczkę w paski. 




            Już wkrótce ponowne odwiedziny u Maggie, która nie może się doczekać, żeby się pochwalić nowymi nabytkami do domku. Pozdrawiamy wszystkich serdecznie z Wichrowego Wzgórza - Maggie i Szara Sowa. Dziękujemy, że jesteście z nami od tylu lat  (6). :)

wtorek, 6 listopada 2018

MARIA ANTONINA ...

CZYLI UPIÓR BEZ GŁOWY

       Noc. Przez okienko na zapadającym się  strychu wpada księżycowa poświata. STOP! Cięcie!

       Biały dzień. Giełda w Pruszczu. Z daleka widać wielkie, brudne nogi wystające z kartonu.
Czar prysł?  Nie dla mnie! Widzę i biegnę, aby czasem nikt mnie nie ubiegł, bo pan dopiero się rozstawia.

Tu nogi już w mojej reklamówce :)

   Dopadam i nie kryję rozczarowania. Lalka nie ma głowy!


     To nic, że stan strychowy. Dobrze, że nie piwniczny. Lalka jest sucha i mimo brudu nie śmierdzi! To dobrze, bo jest z papier mache.  Jest duża, ciężka, ma ubranko, choć brak butów.


         Jedna rączka troszkę uszkodzona, brak dwóch paluszków, a właściwie ich połówek.  Liczne przetarcia farby i trochę spękań.



     
          Cena bardzo zachęcająca. Wiele nie marudząc płacę i taszczę do samochodu, bo ciężka. I  praktycznie mogłabym wrócić do domu, bo to wszystko, co udało mi się znaleźć.

           W domu rozbieram lalkę i nie mogę wyjść z podziwu. Prawdziwa cebula! Najpierw sukienka a pod nią halka. Z licznymi zakładeczkami, mereżkami, gipiurowym wykończeniem, atłasowe ramiączka, guziki bieliźniane.




 
           Pod nią koszulka. Wykończona bawełnianą koronką, z guziczkami.



              Pod koszulką body, dawniej zwane kombinezką, zapinane na szelki i w kroku, też z koronkami.

            
            I dopiero wtedy przyzwoita lalka pokazuje gołe ciało. Nie bardzo wiem po co to nacięcie, ale jest tylko z wierzchu, z tyłu okrągły otwór zabezpieczony metalową siatką.


          Przez siatkę widać naciąg i trzyma bardzo dobrze do dziś.
         Ostrożnie oczyściłam z brudu używając trochę kremu i troszkę wilgotną szmatkę z płynem do naczyń. Po czym zaraz wycierałam do sucha.Udało mi się uzyskać taki wygląd.


                 Spod brudu wyjrzały malowane detale.



Panna od razu dostała imiona Maria Antonina, brak głowy wymusił taką nazwę.  A co z głową? Ano była i się zmyła. Pod drewnianym krążkiem zostały jej pozostałości.



     Z czego była zrobiona? Nie była z papier mache. To coś cienkiego twardego, podobne do celuloidu, ale chyba nie celuloid. Jest półprzezroczyste, po wierzchu było malowane farbą.


            Oczywiście liczę na Waszą pomoc. Kim była Maria Antonina? Skąd pochodzi? Próbowałam odkryć prawdę posługując się ciuszkami. Sukienka z przodu zapinana jest na rząd guziczków z masy perłowej, ale nie ma dziurek. Guziczki są atrapą, a prawdziwe zapięcie to mosiężne zatrzaski firmy PRYM, to niemiecka firma  z bardzo długą tradycją, działająca do dziś. 



           A skoro dziś możemy kupić zatrzaski PRYM w pasmanterii, to przed wojną w naszych sklepach pewnie też były. I klops.

           Maria Antonina z głową miała około 70 cm, tak wygląda w zestawieniu z Lilką.

 
 Ciszki po dwóch praniach, które nie dały rezultatu, moczą się w wybielaczu.  Maria Antonina na razie dostała śliczną białą sukieneczkę.  CDN.