Obserwatorzy

poniedziałek, 29 stycznia 2018

FAŁSZERZE Z HONG KONGU




      Spory czas temu Ula z bloga Schodami do retro pokazała swojego chińskiego chłopczyka od Mieler Dolls z Hong Kongu, projektowanego przez Mikkel B. Jacobsena (zobaczcie tu)
      Wczoraj przechodząc obok komisu meblowego zobaczyłam na kanapie ładną laleczkę o orientalnej urodzie w stroju do karate czy też judo. Prawie zupełnie biała karnacja lalki zmyliła mnie i myślałam, że to biskwit. Okazało się, że winyl. Włoski czarne rootowane.


      Przywlokłam do domu i zaczęłam szukać w Internecie. Znalazłam lalki od Mieler identyczne jak moja jeśli chodzi o detale odlewu, ale…

           No właśnie jest ale:
    1. Lalki Mielera są sygnowane na główce

    2. Lalki mają wszyte metki



    3. Przynajmniej niektóre posiadały paszport (Brytyjski)




A moja nie! Jeszcze jedna różnica to taka, że na kimonie  oryginału są chińskie litery u góry, moja ma napis europejską czcionką na dole MAU ZI.

      Odszukałam posta Uli i wyczytałam, że jej lalka ma możliwość dowolnego układania, moja jest sztywna . Praktycznie może leżeć lub stać na stojaku.


      Czy to podróbka lalek MB Jacobsena? Czy były na tyle drogie, że warto było podrabiać? Czy to klon?
      Podobne do niej lalki są datowane na 1982 r.
      Może ktoś będzie miał więcej informacji o mojej lalce, czekam z niecierpliwością. A może ktoś wie co to znaczy Mau Zi?

Oryginalne  w takich samych strojach jak moja. (Zdj. z sieci)

 

niedziela, 28 stycznia 2018

MINI TRIO




      Szalona miniaturyzacja od dawna owładnęła ludźmi. Przybywa nam wszystkiego, tylko nie miejsca. A skoro planety nie da się rozciągnąć, trzeba zmniejszyć, co się da.
      My lalkozbieraczki, wiemy jak to jest z tą rozciągliwością naszych mieszkań, pokoi , czy szaf. Chyba dlatego Mattel w pewnym momencie wyszedł na przeciw potrzebom miniaturyzacji i zaczął wypuszczać serie lalek mini. W tym Barbie mini B. 



      Te trzy panienki znalazłam na bazarze u zaprzyjaźnionego już „Dziadka”, którego jestem stałą klientką.
      Sporo się naszukałam, żeby zdobyć jakiekolwiek wiadomości o tych maleństwach, mają zaledwie 2 i 3/8 cala. Niestety wiadomości najczęściej są sprzeczne, kiedy dotyczą okresu ich produkowania.  Moje na główce mają rok 2004, a na plecach 2004 lub 2008. 


Doszperałam się, że były serie „Peek a boo”, w których laleczki miały swoje imiona i skromniejsze „Barbie mini B”, mające tylko numery. Obie serie składały się z mini laleczki oraz akcesoriów i uchwytu, bądź pojemnika w formie: pierścionka, breloka, medalionu itp.
Moje to Mini B.
I tak ruda to nr 501, miała na wyposażeniu misia. Była pierścionkiem.

Różowo włosa nr 509 , również montowana na pierścionku, obie mają dziurę w plecach na bolec.

I brązowo włosa nr 514 , fioletowa księżniczka – breloczek. Ma w koronie zaczep.

       Lalki produkowano przez pewien czas i potem nagle wycofano, także ze sklepów. Dlaczego? Może problem tkwił właśnie w miniaturyzacji, lalki były wyposażone w maleńkie akcesoria, łatwe do połknięcia przez dziecko. W niektórych sklepach wysyłkowych znalazłam ostrzeżenia, że nie nadają się dla dzieci poniżej 8!, tak 8 roku życia.
      Dwie z panienek znalazły już nowe domy. Różowa trafiła do młodszej wnuczki, miłośniczki różowego koloru, lalek Playmobile i Polly Pocket.

         Brązowo włosa pojedzie do Metki.
        U mnie zostaje oczywiście rudzielec.


      Muszę się pochwalić, że obok laleczek trafiły do mnie z tego samego źródła fajne drobiazgi. W tym torebki i buty dla MH ( półtorej pary;)), buty dla Barbie dwie pary ślicznych szpilek, które nie są wykonane z plastyku tylko z gumy. 


       Sesja fotograficzna odbyła się na Dzikim Zachodzie, mój M kupił mi 4 domki z niemieckiego, starego westernowego miasteczka.

czwartek, 25 stycznia 2018

OKRUCHY DZIECIŃSTWA




      Zostały mi po niej trzy zdjęcia. Zrobione w Giżycku chyba latem 1962 r. 


      Nie pamiętam losów tej lalki, ale to jedyna lalka z dzieciństwa, która zachowała się na fotografiach. Nie pamiętam jak się nazywała. Kupiona jak przypuszczam w kiosku RUCHu. 


   Długo na nią czekałam i zbierałam fotografie. Nareszcie ją mam. Pokazała się na Allegro w kup teraz, ale nikt nie kupił. Zaproponowałam niższą cenę i sprzedający się zgodził.

 
Zdjęcie Bibi z aukcji
Kiedy wyjęłam z pudełka rzuciły  i się w oczy czarne włosy. Nie wiem jakim cudem pamiętam, ale moja miała włosy koloru skóry , czyli brązowe i chyba (?) nie miała pomalowanych paznokci. Nie mniej zakupiona i włosy, i czerwone paznokcie zawdzięcza firmowemu malunkowi. Były więc dwie wersje? A może nawet więcej?
Moja była bardziej taka:
Ta również była na aukcji, ale przegrałam

      Nabytek dostał imię Bibi, tak Kali i Mea nazywali Nel.
      Bibi wykonana jest z celuloidu, malowanego. Głowa odlana wraz z korpusem, ma wmoldowane włosy i namalowane oczy. Nogi i ręce mocowane na gumki.  Ma 23 cm. Artykulacja podstawowa.
       Na plecach słabo odbity, ale widoczny znak – główka misia.


 To sygnatura Siedleckiej Spółdzielni Pracy MIŚ. Szkoda, że w późniejszych, winylowych lalkach już jej nie stosowano.
      Zakup Bibi sprawił mi wielką radość, to jak odzyskać cząstkę dzieciństwa.
      Pewnie uszyję jej taki strój, jaki miała moja dawna laleczka, niestety nie pamiętam koloru. Muszę też wymienić zużyte gumki, bo nóżki są luźne.
      Przy okazji odkryłam, że widywana na blogach sygnatura głowy misia przypisywana, czy to Siedlcom, czy też innej spółdzielni nie ma z Polską nic wspólnego.


To sygnatura rumuńskiej fabryki lalek Aradeanca. Sporo o tych lalkach znajdziecie na blogu węgierskiej kolekcjonerki i miłośniczki  lalek.
https://bababolond.blogspot.com/

sobota, 20 stycznia 2018

SKUMBRIE W TOMACIE

"Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie..."
Chcieliście zimy, no to ją macie!
"Skumbrie w tomacie, pstrąg."


       I chwytajcie (w obiektywie), bo kto wie, jak długo zagości.
I ja też szybciutko chwyciłam za aparat, ale jak zwykle słoneczko mi uciekło.

      Jeszcze nie bardzo wychodzę na dwór, bo ledwo po zapaleniu oskrzeli i jestem dosyć słaba. Niektóre zdjęcia trzeba było "podkolorować".


      Bohaterkami  dzisiejszego, zimowego postu są mała Sindy , gwiazdkowy prezent oraz moja Lisia. Małe drewniane saneczki są z odzysku. Były świąteczną ozdobą z przyklejonym na wierzchu stroikiem.
 

wtorek, 16 stycznia 2018

PARYSKI SZYK - LALKI JUMEAU





      17 stycznia obchodzimy Dzień Lalki Antycznej.

O pojmowaniu antyku rozpisywałam się już w ubiegłym roku. I doszłam do wniosku, że nie ma o co kruszyć kopii. Przyjmijmy, że słowo antyczny będziemy sobie tłumaczyć jak Anglicy – dawny. Ponieważ jednak chciałabym postawić granicę, to dla mnie obiekt dawny będzie znaczył przynajmniej stuletni.

      I tu rysuje się pierwszy problem. Ja w tym przedziale czasowym posiadam niekompletną Frozen Charlotte i Anioła Norymberskiego z główką parianki.

Reszta pozostaje w sferze wishlisty i mojego starego kalendarza.
 Oto kilka lalek z tego wydawnictwa:




       Dziś chcę Wam przedstawić lalki Jumeau.


Firma powstała na początku lat 40tych XIX w. jako spółka Luisa Desire Belton i Pierre-François Jumeau, w Paryżu. W 1844 r. zaprezentowali oni swoje lalki na wystawie i dostali wyróżnienie. Spółka przetrwała krótko, bo już w 1846 r. P. Jumeau sam prowadzi firmę. Trzeba przyznać, że odnosi kolejne sukcesy: 1849r.  brązowy medal na wystawie w Paryżu, 1851 r. złoty w Londynie.

 Do lat 60tych firma produkuje i sprzedaje własne lalki biquitowe, a także importowane woskowe. W 1867 r. do firmy dołącza syn Pierra, Emil, a lalki zdobywają srebrny medal i specjalne wyróżnienie za główki lalek. 


W 1873 r. znowu złoty medal na wystawie we Wiedniu. W tym czasie firma opiera się tylko o produkcję własną z fabryki w Montreuil.


           Lalki Jumeau trudno jest identyfikować,
 mimo charakterystycznego malunku twarzy, ponieważ wiele firm go podrabiało.

 


      Pierwsze sygnatury ukazały się dopiero w 1870 r.   Lalki są sygnowane na plecach i na główce.




            Lalka w pudełku z wklejką


       Do roku 1877 firma produkowała przede wszystkim lalki typu fashion. To właśnie dzięki wspaniałym ubrankom lalki odnosiły wielkie sukcesy.



       W 1877 r. Emil wypuścił na rynek pierwsze lalki typu Be’be’, które dzięki szklanym oczom i pięknym ubiorom podbiły światowy rynek. 

Cennik


      Znów posypały się nagrody 1878 na wystawie światowej – złoty medal, 1879 w Sydney i 1888 w Melbourne.
       Lalki Jumeau mają porcelanowe główki, a ich ciałka są kompozytowe z całkiem ciekawą artykulacją. 


        Do połowy lat 90tych sprzedawano 3 mln lalek rocznie!  Kryzys zaczął się w późnych latach 90tych, kiedy to o wiele tańsze niemieckie lalki zaczęły wypierać lalki Jumeau z rynku. 
       W XX w. firma Jumeau stała się częścią francuskiego konglomeratu Société Française de Fabrication de Bébés et Jouets , który używał nadal  znaku towarowego Bébé Jumeau przez cały XX wiek. 



Lalki Jumeau pojawiają się na aukcjach, a ceny zaczynają się od 2 tyś. euro.

       Współcześnie wykonywane są też, z większym lub mniejszym podobieństwem, ich reprodukcje. Ceny wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset euro. 
Repro Emily Hart
repro mniej chyba udane
      Wydano sporo książek na temat lalek firmy Jumeau.



       Taka lalka, to jedno z moich najskrytszych marzeń.