Obserwatorzy

czwartek, 27 lutego 2020

JÓZKA BORYNIANKA

         Jak może zauważyliście, wszystkie lalki w łowickich strojach ludowych noszą u mnie imiona bohaterów "Chłopów" W.S. Reymonta. Była już Nastka, Jagusia, Weronka oraz Antek i Hanka. 
          Dziś kolej na Józkę. 


         Józka przybyła do mnie ze Śląska, od pana Krzysia wraz z licznymi krewnymi, jak już pokazywałam. Ponieważ trzeba było wymienić gumki, została rozebrana i prezentowała się tak.



              Pochodzi ze Spółdzielni Pracy MIŚ w Siedlcach, ale nie wiem czy tylko lalka i czy ktoś inny nie jest producentem stroju. Ma 19 cm wzrostu. Przyklejoną peruczkę, zamykane oczy dziwnego pomarańczowego koloru, namalowane majteczki i buty. 


           Strój łowicki bardzo starannie wykonany, jednak przyszyty na ciałku i kosztował mnie wiele zachodu. Józka ma bieliznę - pantalony i halkę, spódnicę i zapaskę (wełniak łowicki), biała bluzeczkę z haftowanymi rękawami, kołnierzykiem osobno przyszywanym. Gorset z koralami i czerwona chustkę.


            Wełniaki naszywane są taśmami i prawdziwymi cekinami, zapaska ma też haft na czarnym wykończeniu. Staranność i dbałość o szczegóły stroju zachwyca i żal, że to wszystko jest zszywane na lalce. W dodatku tak dziwnie, że  chcąc zdjąć gorset, trzeba najpierw zdjąć głowę.
Była jeszcze jedna Łowiczanka, niestety bez nóg, a po rozebraniu wyglądała tak.


      Rączki są jakieś malutkie i wyglądają na produkt Estetyki z Warszawy, natomiast strój bardzo przypomina ten Józki, (zwłaszcza sposób zrobienia gorsetu) choć jest mniej staranny.



           Chciałam ubrać w niego Hankę, ale jest na nią za duży. Muszę poczekać, aż znajdę odpowiednie nogi, albo laleczkę właściwego wzrostu.



           Dokopałam się do nowych wiadomości o Józce. Lalka pochodzi z 1984 r. Sprzedawana była w Cepelii, a ubranko jest działem Spółdzielni "Sztuka Łowicka" w Łowiczu. (zdj. Allegro)





                        Sprzedawana była w takim pudełku



              Okazuje się, że "Sztuka Łowicka" ubierała lalki chyba ze wszystkich polskich wytwórni (Estetyka, Gromada, Miś, Pomoc-Krawal) i sprzedawała w Cepelii pod własna marką.
 

wtorek, 25 lutego 2020

KRAKOWIACZEK JEDEN

              Pan listonosz z paczką zjawił się  o nieoczekiwanej porze. Całe szczęście zdążyłam wrócić z miasta i  nie musiałam gnać na pocztę. 
              Z niecierpliwością rozcinałam opakowanie, bo choć plastikowe lale były tylko dwie, to grzechotanie w paczce mnie zaniepokoiło. lalka o którą się martwiłam doszła w całości, natomiast o tym, że drugiej brak nóg sprzedawca nie wspomniał. Jednak mimo to jestem bardzo zadowolona, bo cena była bardzo umiarkowana, jak na 17 przedmiotów. 
                                       Oto zawartość.


         16 polskich lalek w strojach ludowych i jedna gliniana figurka przedstawiająca strój ukraiński.
Mnie tak naprawdę to chodziło o laleczki z Gromady.  Były trzy: Krakowiaczek jeden i para Górali. 




        Tylko czy para? Ona to Góralka Spiska, ale on? Sprawdziłam stroje spiskie dla mężczyzn i głowa mnie rozbolała, bo co wieś to strój inny , ale żaden nie taki. szkoda, że się metki nie zachowały. Laleczki w stanie dobrym+, tylko rękawki  nieco przyżółcone. Dla Krakowiaka muszę koniecznie zdobyć pawie piórko.

           
               Krakowiak dostał na imię Kaziu, po królu co Kraków zostawił nam murowany.

 
Panna oryginalne, występujące na Podhalu imię Ludwina.


 A Góral imię Waluś, przez sentyment do serialu Janosik.


                   A to już cała moja gromada z Gromady, nie licząc tej maluszki.




            Jeszcze pozwolę sobie gromadnie pospamować. ;)



       Inne lalki będę pokazywała w miarę ogarnięcia. :)



 

środa, 12 lutego 2020

OSTATNIA LALKA

             W 1870 r. Luigi Furga Gornini, włoski szlachcic z Canneto sull'Oglio koło Mantui, rozpoczął produkcję lalek z papier-mache. Początkowo w manufakturze powstawały korpusy, a główki biskwitowe importowano z Niemiec. Własne główki firma zaczęła wytwarzać w latach 20, XX w. Oprócz lalek produkowano też inne zabawki. Po II Wojnie Światowej wprowadzono do produkcji różne tworzywa sztuczne. Hasłem firmy było "Najpiękniejsze lalki świata" i rzeczywiście lalki te wkrótce podbiły światowe rynki. Niestety w latach 90tych firma nie wytrzymała konkurencji z producentami azjatyckimi i w 1993 r. ostatecznie została zamknięta.  Chociaż inna firma wykupiła prawa do pewnej linii lalek Furga, to i ona zbankrutowała ostatecznie w 2000 r.

      Do mnie trafiła na Gwiazdkę, można powiedzieć pożegnalna lalka Furgi, 95 centymetrowa Valentina.


          Valentina jest lalką chodzącą, tzn. stawia kroki prowadzona za rękę. Ubranko nie jest oryginalne, bo została kupiona na targowisku. Jest cała popisana mazakiem i długopisem, czego na zdjęciu nie widać, czeka na słoneczne dni i Benzacne. Ma ujmujący uśmiech, ale włosy raczej kiepskiej jakości.



                                       Na główce sygnatura



              To pierwsza moja tak duża lalka. Najpierw się ucieszyłam, że łatwo będzie o ubranka, ale Valentina ma kształty kobiety, a wzrost dziecka i dziecinne ciuszki są na nią zbyt szerokie. Natomiast stópka także nie pasuje do dziecinnych bucików, ma 13 cm, ale jest bardzo wąska. Sukieneczkę - strój karnawałowy jakoś dopasowałam, ale z butkami jest kłopot. W ostateczności znów będę się musiała bawić w szewca.













piątek, 7 lutego 2020

GDYBY RANNYM SŁONKIEM...

            Rodzinne muzykowanie było kiedyś bardzo popularne. Dziś niestety już w niewielu rodzinach przetrwał ten zwyczaj. Moi rodzice nie byli muzykalni, ja też nie jestem. Mój syn kiedyś grał na gitarze, ale od dawna tego nie robi. Tylko najmłodsza wnuczka śpiewa w ludowym zespole, ale w domu nie chce.
          Cieszę się, że u Maggie jest inaczej. Zobaczcie jeden z takich muzycznych wieczorków. 



               Wieczorem Maggie wyciągnęła swoją wiolonczelę, a panna Gemma mała harfę. Dołączyła do nich Małgorzatka z luteńką.



  Uprosiły Pippę o zaśpiewanie kilku utworów. Bo Pippa ma śliczny głos.



                        Wtedy Mimi zasiadła do pianina.



                      Pippa gra też na gitarze hiszpańskiej



            Nawet Charles wyciągnął stare góralskie skrzypce, które dostał od szwagra.


                To prawie cała orkiestra, taki rodzinny sekstet. :)

         Instrumenty jak widzicie różnego pochodzenia się nam uzbierały . Lutnia Małgorzatki to broszka dziecięca, którą niedawno nabyłam wraz z innymi broszkami, gitarę pożyczyła Hiszpanka Chiclana, harfę Angela, skrzypki góralskie zostały po cepeliowskim góralu, a wiolonczela to skrzypce od większej lalki.

wtorek, 4 lutego 2020

AFRYKAŃSKA SZAMANKA

                   Luty. Media zapowiadają ochłodzenie, lekki mróz, a może nawet trochę śniegu. A ja Was zabieram do Afryki. Na spotkanie z Najalą, afrykańska szamanką.

           
          Najala od kilku dni jest narzeczoną Czaki, mojego wodza Zulusów.


           Pochodzi z innego plemienia. Różnią się trochę budową ciała i odcieniem skóry. Najala jest ciut niższa, ma nieco inne oczy i włosy. No i niestety nie jest sygnowana. Także plastik jest nieco inny i samo wykonanie nie tak szczegółowe. Strój oryginalny, składa się z topu, spódniczki z rafii i... uwaga ... majtek ! Również koraliki i kwiatek we włosach są oryginalne.
Razem stanowią bardzo ładna parę. 





      Zdjęcia robione na szybko, więc nie są najlepszej jakości.

           I jeszcze pokaże dla Ewy moją najnowsza Chiclanę, na stołeczku i z gitarą, ma nawet metkę.


                         A dla Dorotki ogarniętą już  Dusię.