Obserwatorzy

niedziela, 28 stycznia 2018

MINI TRIO




      Szalona miniaturyzacja od dawna owładnęła ludźmi. Przybywa nam wszystkiego, tylko nie miejsca. A skoro planety nie da się rozciągnąć, trzeba zmniejszyć, co się da.
      My lalkozbieraczki, wiemy jak to jest z tą rozciągliwością naszych mieszkań, pokoi , czy szaf. Chyba dlatego Mattel w pewnym momencie wyszedł na przeciw potrzebom miniaturyzacji i zaczął wypuszczać serie lalek mini. W tym Barbie mini B. 



      Te trzy panienki znalazłam na bazarze u zaprzyjaźnionego już „Dziadka”, którego jestem stałą klientką.
      Sporo się naszukałam, żeby zdobyć jakiekolwiek wiadomości o tych maleństwach, mają zaledwie 2 i 3/8 cala. Niestety wiadomości najczęściej są sprzeczne, kiedy dotyczą okresu ich produkowania.  Moje na główce mają rok 2004, a na plecach 2004 lub 2008. 


Doszperałam się, że były serie „Peek a boo”, w których laleczki miały swoje imiona i skromniejsze „Barbie mini B”, mające tylko numery. Obie serie składały się z mini laleczki oraz akcesoriów i uchwytu, bądź pojemnika w formie: pierścionka, breloka, medalionu itp.
Moje to Mini B.
I tak ruda to nr 501, miała na wyposażeniu misia. Była pierścionkiem.

Różowo włosa nr 509 , również montowana na pierścionku, obie mają dziurę w plecach na bolec.

I brązowo włosa nr 514 , fioletowa księżniczka – breloczek. Ma w koronie zaczep.

       Lalki produkowano przez pewien czas i potem nagle wycofano, także ze sklepów. Dlaczego? Może problem tkwił właśnie w miniaturyzacji, lalki były wyposażone w maleńkie akcesoria, łatwe do połknięcia przez dziecko. W niektórych sklepach wysyłkowych znalazłam ostrzeżenia, że nie nadają się dla dzieci poniżej 8!, tak 8 roku życia.
      Dwie z panienek znalazły już nowe domy. Różowa trafiła do młodszej wnuczki, miłośniczki różowego koloru, lalek Playmobile i Polly Pocket.

         Brązowo włosa pojedzie do Metki.
        U mnie zostaje oczywiście rudzielec.


      Muszę się pochwalić, że obok laleczek trafiły do mnie z tego samego źródła fajne drobiazgi. W tym torebki i buty dla MH ( półtorej pary;)), buty dla Barbie dwie pary ślicznych szpilek, które nie są wykonane z plastyku tylko z gumy. 


       Sesja fotograficzna odbyła się na Dzikim Zachodzie, mój M kupił mi 4 domki z niemieckiego, starego westernowego miasteczka.

13 komentarzy:

  1. panienki przeurocze - mam gdzieś
    w szpargałach jedną pierścionkową :)

    domki to świetny element sesji!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam zszokowana, że było tyle modeli i miały całe wyposażenie. Domki to prezent od M. Zupełnie spontaniczny.

      Usuń
  2. Jakie maleństwa! :) Nawet nie wiedziałam, że takie cuda były od Mattela. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też je zobaczyłam pierwszy raz i byłam zszokowana, że mają sygnaturę Mattela.

      Usuń
  3. Piękny jest ten mini świat:))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Calkiem fajne :) Szkoda tylko ze to bardziej figurki a nie lalki . Lubie jak sie ruszaja a sztywne juz tak mnie mniej pociagaja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różowa i fioletowa mogą usiąść. Tylko ruda jest całkiem sztywna.

      Usuń
  5. Główki są bardzo ładne, gorzej z resztą, zwłaszcza nogi są nieciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  6. ... a już myślałam, że masz przedszkole :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj mam, sama nie wiem kiedy mi się uzbierało. Nawet czasem nie wiem , co mam. Wczoraj wnuczka mnie oświeciła, że mam nową Blajtę od Petszopów, bo nie miałam pojęcia, co to za maluch. Szczerze przyznają, że stare były o niebo ładniejsze. Pozdrowionka. :)

      Usuń