Tak mawiają u nas, gdy ktoś zamiast
myśleć o poważnych sprawach, ciągle ma chęć na zabawy, figle i psoty. Gdyby
miejscowe kumoszki podejrzewały, że moje lalki służą nie tylko historycznej
kolekcji, zapewne tak by o mnie mówiły.
Jednak dziś nie o kiełbiach, ale o
Kewpie. A dokładnie o dwóch.
W ramach ferii zimowych kilka dni
bawiła u mnie Ashoka z Ashoka.pinger.pl
Prywatnie
moja wnuczka, ale już całkiem poważna (na wagę lalek oczywiście) kolekcjonerka.
Przywiozła
na wypoczynek na wsi grupkę lal, a wśród nich Kewpika.
Postanowiłyśmy zrobić porównanie.
Po drugie jej lalka jest niesygnowana.
Po trzecie różnią się kolorem makijażu –
tu czerń – tam brąz
Ale po za tym wszystko się zgadza.
Włoski w charakterystyczne czubki uczesane, rysy buźki,
pępuszki w kształcie półksiężyca, zabawne dołeczki na pupie, kształt dłoni.
Od razu widać rodzinne podobieństwo.
Obydwie lubią różowy kolor. Zaraz dobrały się do tortu. (Tortu już nie widać bo
zjadły.) Bo same są przecież takie słodkie.
Moja Kewpie na te okazję przywdziała nowy ciuszek. Jak mówi, w tym jest cieplej.
Moja Kewpie na te okazję przywdziała nowy ciuszek. Jak mówi, w tym jest cieplej.
Twoja wnuczka ma fantastyczną babcię :)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, babcia i konkurencja w jednej osobie
Usuńwitam
OdpowiedzUsuńoba bobasy są słodkie ;-)))
pozdrawiam
Dzięki, pozdrowionka.
UsuńTo fajnie, że macie z wnuczka wspólne hobby:) Nic lepiej nie łączy pokoleń:)
OdpowiedzUsuńFakt, jest o czym pogadać.
UsuńOk- przyznaje- byłam pooglądać na blogu lalki Twojej wnuczki- niezły zbiorek bardzo ciekawych lal. Świetnie, że łączą Was wspólne pasje i upodobania. z okazji ferii i powrotu do zdrowia spodziewam się większej aktywności lalkowej na tym blogu =))
OdpowiedzUsuńTaaa. Niezły zbiorek, jest zawsze o krok przede mną. Zaleta mieszkania bliżej centrum miasta - w lumpkach jest pierwsza.
UsuńŚmiechowe są. :D
OdpowiedzUsuńNo, całkiem wesołe buźki i nie straszą dzieci, jak baby born.
UsuńNabrał mnie tytuł jak nic :) Nie wywnioskowałam z niego, że chodzi o Kewpie.
OdpowiedzUsuńTe buziaki mnie rozczulają i aż mi się do nich gęba śmieje!
Słodkie są, żałuję, że mam tylko jedną. Marzy mi się porcelanowa i plastikowa, i jeszcze ze skrzydełkami, i jeszcze... no dobra, do Mikołaja tak daleko, a w naszej rodzinie nie było tradycji Zajączka.
UsuńOj, te rączki trochę straszne są :O
OdpowiedzUsuńSą takie, jakby rysowało dziecko.
UsuńMi się skojarzyły raczej z jakąś wadą rozwojową...
UsuńSłodziaki. :)
OdpowiedzUsuńMój kewpik cieszył się z odwiedzin.
OdpowiedzUsuńAshoka