Od kilku dni pogoda w kratkę, raz
deszcz, raz słońce. Ciepłe jeszcze noce i dużo wilgoci sprzyjają grzybom.
Na grzyby – w aromatów pełen las” – śpiewali
Starsi Panowie. A, że jest to nasze ulubione zajęcie, nie przepuściliśmy
okazji.
„Weźmy
czegoś parę kropel
A na
drzwiach wywieśmy o tem
Że
ruszyliśmy w sobotę”
Wzięliśmy
kawę i herbatę w termosy i Tosię, i ruszyliśmy w sobotę. Tosia w swoim
słomkowym kapeluszu i fartuszku wyglądała jak żywcem wyjęta z
mickiewiczowskiego Grzybobrania.
Las, a dokładniej Bory Tucholskie witają nas bukietami
wrzosów, ukrytymi we wrzosach koźlarzami i złocistymi kurkami mrugającymi
porozumiewawczo z zieloności mchów.
Tosia zagląda pod brzózki.
Wreszcie
kosze są pełne.
Teraz
możemy sobie posiedzieć na pniu i powygrzewać się na słońcu.
A tu
rezultaty naszego grzybobrania.
Życzę miłego oglądania.
Dziękuję wszystkim za odwiedzanie mojego bloga i miłe komentarze.
Ooo, grzybki, grzybki! U nas sezon dopiero nieśmiało się zaczyna, ale liczę że jeszcze wysyp będzie;)
OdpowiedzUsuńAleż pokusa grzybowa! pyszności! A lalka to mała gospodyni.
OdpowiedzUsuńO jejku, jejku, jak ja Ci zazdroszczę tego wspaniałego grzybobrania :))) Uwielbiam to czynić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ile grzybów! Widać, że udane grzybowe łowy. :P
OdpowiedzUsuń